« M E N U » |
»
|
» Ktoś, kto mówi, że nie zna się na sztuce, źle zna samego siebie. | » Akta Golgoty - Philipp Vandenberg, ► Ebooki ◄, • Thriller •, • Akta Golgoty Philipp Vandenberg • | » Alysson Noel Nieśmiertelni 03 Shadowland(W cieniu klątwy) Całość, ebooki, Wersje , alyson noel, Nieśmiertelni, Nieśmiertelni 03 Shadowland | » Aleksandra Ruda - Odnaleźć swą Drogę, Ebooki, Aleksandra Ruda | » Alkohole 3, Użytkowe, Ebooki, Alkohole | » Alkohole 7, Użytkowe, Ebooki, Alkohole | » Alkohole 2, Użytkowe, Ebooki, Alkohole | » Albrecht Karl - inteligencja praktyczna. sztuka i nauka zdrowego rozsądku pełna wersja, ! EBOOKI, A, Albrecht Karl | » Alien T.J. - Miasto Złotego Gryfa, Ebooki, A, Alien T. J | » Aldiss Brian - Helikonia 1 - Wojna Helikonii, ebooki SF | » Alistair Cockburn agile software development. gra zespołowa. wydanie ii scan, ebooki chomikuj |
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkolobrzeginfo.keep.pl
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] I Weszła Carla; była ubrana w sukienkę z wełenki tak krótką, że wystarczył ten jeden ruch przy zamykaniu drzwi, a spódniczka uniosła się przeszło o dłoń nad lekko fałdującymi się na nogach pończochami; lecz ona nie zauważyła tego i szła spoglądając tajemniczo przed siebie, niepewna i ospała; paliła się tylko jedna lampa i oświetlała kolana siedzącego na kanapie Lea; resztę salonu spowijał siny mrok. - Mama się przebiera - powiedziała podchodząc bliżej - będzie tu za chwilę. - Poczekamy na nią razem - rzekł Leo pochylając się do przodu - chodź no tu, usiądź koło mnie. Carla jednak nie skorzystała z propozycji; zatrzymała się przy stoliku, gdzie stała lampa, zwracając oczy na ów padający spod abażuru krąg światła, w którym wszystkie bibeloty - w przeciwieństwie do przedmiotów pogrążonych w cieniu, jak gdyby płynnych i martwych - ukazywały w pełni swój kolor i kształty. Dotknęła palcem figurki z chińskiej porcelany: osiołka z ruchomą głową, objuczonego dwoma koszami, między którymi siedział tłusty wieśniak przypominający Buddę, ubrany w kwieciste kimono; osiołek kiwał głową i Carla, ze spuszczonymi oczyma, z zaróżowionymi policzkami, z zaciśniętymi wargami, zdawała się pochłonięta bez reszty wprawianiem go w ruch. - Zostaniesz u nas na kolacji? - zapytała wreszcie nie podnosząc głowy. - Oczywiście - odrzekł Leo zapalając papierosa - a może nie chcesz, żebym został? - Siedział pochylony na kanapie, obserwując dziewczynę uważnie i zachłannie; nogi o wrzecionowatych łydkach, płaski brzuch, mała cienista szczelina między bujnymi piersiami, wąskie ramiona, szczupłe ręce i ta okrągła głowa, tak ciężka na smukłej szyi. „Jaka to piękna dziewczyna" - powtarzał w duchu. Stłumiona tego popołudnia lubieżność budziła się na nowo, krew uderzała mu do głowy, miał ochotę krzyczeć z pożądania. Carla ponownie potrąciła palcem głowę osiołka. - Czy zauważyłeś, jaka mama była dziś zdenerwowana, kiedy wstąpiliśmy na herbatę? Wszyscy na nas patrzyli. - To już jej sprawa - rzekł Leo; wyciągnął rękę i z pozorną obojętnością uniósł rąbek krótkiej spódniczki. - Czy wiesz, że masz śliczne nogi? - powiedział zwracając ku niej ogłupiałą i podnieconą twarz, której nie udało mu się okrasić pseudojowialnym uśmiechem; Carla nie zarumieniła się, nie odpowiedziała mu ani słowem, tylko niecierpliwym ruchem obciągnęła spódnicę. - Mama jest o ciebie zazdrosna - rzekła patrząc na niego - dlatego zatruwa życie nam wszystkim. - Leo żachnął się, jak gdyby chciał powiedzieć: „A co ja mogę na to poradzić?", po czym znów rozsiadł się na kanapie i założył nogę na nogę. - Rób tak jak ja - oświadczył zimno. - Kiedy widzę, że zbiera się na burzę, nie puszczam pary z ust... Potem wszystko mija, i koniec. - Koniec dla ciebie - odpowiedziała cicho i takim tonem, jak gdyby jego słowa rozbudziły w niej zadawnioną i ślepą złość - dla ciebie... ale nie dla nas... nie dla mnie... - Wargi jej drżały, oczy rozszerzały się gniewnie; wskazując palcem na siebie zawołała gwałtownie: - Dla mnie nie ma końca, bo wciąż jestem z nią! - Umilkła na chwilę. - Ach, gdybyś ty wiedział - ciągnęła dalej ściszonym głosem, w którym buntownicze słowa brzmiały jak gdyby z cudzoziemska - gdybyś wiedział, jakie to wszystko jest przytłaczające, nędzne i marne... i takiego to życia muszę być świadkiem co dzień, co dzień, co dzień! Z mroku wypełniającego resztę salonu ruszyła martwa fala umarłej urazy, musnęła pierś Carli i znikła czarna, bez piany; dziewczyna jak gdyby zastygła z szeroko otwartymi oczyma, oniemiała w tym przypływie nienawiści. Popatrzyli na siebie: „Do diabła - myślał Leo zaskoczony tą gwałtownością - to poważna sprawa." Pochylił się i podał jej papierośnicę. - Może papierosa? - zapytał serdecznie; Carla sięgnęła po papierosa, zapaliła go i w kłębach dymu zbliżyła się o krok do Lea. - A więc to tak? - zapytał mierząc ją wzrokiem od stóp do głów. - Jesteś u kresu wytrzymałości? - Kiwnęła głową; zauważył, że jest nieco zakłopotana poufałym tonem, jaki zaczynała przybierać rozmowa. - Powiem ci wobec tego - dorzucił - co się robi, kiedy sytuacja staje się nie do wytrzymania. Zmienia się życie. - Skończy się na tym, że to zrobię! - powiedziała z nie pozbawionym teatral- ności zdecydowaniem, lecz wydało się jej, że gra fałszywą i śmieszną rolę; a więc to był ten mężczyzna, ku któremu pchała ją nieuchronna rozpacz? Popatrzyła na niego: ani lepszy, ani gorszy od innych, a nawet lepszy bez wątpienia; lecz był w tym jakiś fatalizm, że on czekał dziesięć lat, aż ona rozwinie się i dojrzeje, by zastawiać na nią sidła teraz, tego wieczora, w tym ciemnym salonie. - Zmień swoje życie - powtórzył - zamieszkaj ze mną. Potrząsnęła głową: - Oszalałeś chyba... - Zrób to! - Leo pochylił się i chwycił ją za spódniczkę. - Wymówimy służbę twojej matce, wyślemy ją do wszystkich diabłów, a ty będziesz miała wszystko, czego dusza zapragnie... - Ciągnął rąbek spódnicy, wodził podnieconym wzrokiem to po jej twarzy wylęknionej i niepewnej, to po widniejącym nad pończochą nagim udzie. „Zabrać ją do siebie - myślał - posiąść ją..." Brakowało mu tchu. - Wszystko czego tylko zapragniesz, suknie, stosy sukien, podróże... Będziemy razem podróżowali... To naprawdę grzech, żeby taka dziewczyna jak ty tak się marnowała... zabiorę cię do siebie, Carlo... - Przecież to niemożliwe - odrzekła, daremnie próbując wyrwać rąbek spódnicy z jego rąk - niemożliwe ze względu na mamę. - Wymówimy jej służbę - powtórzył Leo obejmując ją wpół - wyślemy ją, gdzie pieprz rośnie, raz muszę z tym skończyć. A ty będziesz ze mną, prawda? Ze mną, bo ja jestem twoim jedynym prawdziwym przyjacielem, ja jeden cię rozumiem i wiem, czego ci potrzeba. - Przyciągnął ją jeszcze bliżej do siebie, pomimo że wywijała mu się, wystraszona. „Ach, żebym był z nią teraz u mnie w domu - przemknęła mu myśl jak błyskawica w burzy pożądliwości - pokazałbym jej, czego jej trzeba." Podniósł oczy na przerażoną twarz dziewczyny i zapragnął powiedzieć jej coś tkliwego na uspokojenie: - Carlo, kochanie ty moje... Ona znów próbowała go odepchnąć, ale już słabiej, bo ogarnęło ją coś w rodzaju rezygnacji; dlaczego właściwie nie miałaby mu się oddać? Cnota rzuci ją ponownie na pastwę nudy i nieznośnej małostkowej codzienności; i wydawało się jej, że przez złowróżbny kaprys symetrii moralnej owa niemal rodzinna przygoda jest jedynie epilogiem jej marnego życia; potem wszystko stanie się nowe: i życie, i ona sama; patrzyła na twarz pochylającego się ku niej mężczyzny. „Skończyć z tym wreszcie - myślała - zburzyć wszystko..." - i pokręciła głową jak straceniec, który chce się rzucić w przepaść. A jednak zawołała błagalnie: - Puść mnie! - i znów próbowała uwolnić się z jego objęć; majaczyła jej myśl, aby najpierw odepchnąć Lea, a potem mu ulec, sama nie wiedziała dlaczego, może dlatego, by uświadomić sobie w pełni niebez- pieczeństwo, na jakie się naraża, a może po prostu skłaniała ją ku temu kokieteria; prosiła daremnie potulnym, trwożnym i zniechęconym głosem: - Zostańmy przyjaciółmi, Leo, chcesz? Dobrymi przyjaciółmi, jak do tej pory - ale zadarta spódniczka odsłaniała jej nogi i w całej postawie, w ruchach, którymi próbowała osłonić się i obronić, w głosie i słowach stanowiących reakcję na pożądliwy uścisk mężczyzny był jakiś bezwstyd, jakiś nieład, których nic już nie mogło wymazać. - Najlepszymi przyjaciółmi - powtarzał Leo prawie z radością, mnąc w dłoni wełnianą spódniczkę - najlepszymi przyjaciółmi, Carlo... Zaciskał zęby, wszystkie jego zmysły upajały się bliskością tego upragnionego ciała: „Mam cię wreszcie" - myślał; i już przesuwał się na kanapie, by zrobić miejsce dla Carli, już miał przyciągnąć do siebie tę głowę tam, nad lampą, gdy skrzypnięcie oszklonych drzwi w głębi ciemnego salonu ostrzegło go, że ktoś idzie. Była to matka; z jej wejściem zachowanie Lea zaskakująco się zmieniło: natychmiast wsparł się na poduszkach kanapy, założył nogę na nogę i obrzucił dziewczynę obojętnym wzrokiem; w swojej obłudzie posunął się nawet tak daleko, że powiedział energicznym tonem, jak gdyby na zakończenie jakiejś rozmowy: - Wierzaj mi, Carlo, że nie pozostaje nic innego. Matka zbliżała się do nich; nie zmieniła sukni, ale starannie ułożyła włosy, umalowała się i upudrowała; szła od drzwi właściwym sobie chwiejnym krokiem; i w półcieniu jej nieruchoma twarz o niezdecydowanych rysach i żywych kolorach wyglądała jak głupia i patetyczna maska. - Długo czekaliście na mnie? - zapytała. - O czym rozmawialiście? Leo szerokim ruchem ręki wskazał Carlę stojącą pośrodku salonu: - Mówiłem właśnie córce pani, że nie pozostaje nic innego, jak spędzić dzisiejszy wieczór w domu. - Tak, nic innego! - przytaknęła matka wyniośle i z naciskiem, po czym usiadła w fotelu naprzeciwko kochanka. - Byłyśmy już dziś w kinie, w teatrze nie ma nic nowego... chętnie poszłabym na Sześć postaci scenicznych w poszukiwaniu autora Pirandella, ale dziś jest ulgowe przedstawienie, to nie dla mnie. - A poza tym nic pani nie traci, zapewniam panią. - Co to, to nie... - sprzeciwiła się miękko matka. - Sztuki Pirandella są dobre... Jak się nazywa ta jego komedia, którą widziałyśmy niedawno?... Bardzo to mi się podobało.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhot-wife.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobry przykład - połowa kazania. Adalberg I ty, Brutusie, przeciwko mnie?! (Et tu, Brute, contra me?! ) Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p. n. e) Do polowania na pchły i męża nie trzeba mieć karty myśliwskiej. Zygmunt Fijas W ciepłym klimacie najłatwiej wyrastają zimni dranie. Gdybym tylko wiedział, powinienem był zostać zegarmistrzem. - Albert Einstein (1879-1955) komentując swoją rolę w skonstruowaniu bomby atomowej
|
|