[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ]
   NieĹmiertelni 03                Shadowland    1 " Wszystko to energiaâ Ciemne oczy Damena byĹy wpatrzone we mnie, wzywajac mnie do tego bym go sĹuchaĹa, na prawde sĹuchaĹa. - " Wszystko wokóŠnas... " SiegnaĹ reka przed siebie, zostawiajac na horyzoncie wyblakĹy slad tak, _e niedĹugo zblaknie do czarnego koloru. - " Wszystko we wszechswiecie staĹe dla nas nie jest staĹe jednak dla wszystkich... to energia... czyscie wibrujaca energia. I podczas gdy nasz odbiĂłr mo_emy spostrzegac tak, _e rzeczy sa te_ trwaĹy albo niestaĹe albo gazami... na poziomie kwantowym to tylko czastka wewnatrz czastki... to jest wĹasnie energia" ZacisneĹam usta razem i przytakneĹam. Jego gĹos byĹ zmo_ony przez moja gĹowe wzywajaca: Powiedz mu! Powiedz mu teraz! Wyrzuc to z siebie i skoncz z tym! Szybko zanim znowu zacznie mĂłwic! Ale nie zrobiĹam. Nie powiedziaĹam nic. CzekaĹam a_ zacznie mĂłwic ponownie aby opĂłznic to jeszcze bardziej. - " Podnies reke" powiedziaĹ, ruszajac reka w kierunku mojej twarzy. PodniosĹam reke powoli, ostro_nie, zdeterminowana aby uniknac jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, gdy powiedziaĹ : " A teraz powiedz co widzisz?" Zmru_yĹam oczy niepewna, kiedy wzruszyĹam i powiedziaĹam : " Wiec widze blada skĂłre, dĹugie palce, pieg albo dwa, paznokcie powa_nie potrzebujace manicuru..." - " DokĹadnie" . UsmiechnaĹ sie, gdy powiedziaĹ, _e zdaĹam najprostszy test na swiecie. " Ale je_eli zobaczysz to tak na prawde nie bedziesz chciaĹa widziec wszystkiego. WĹasciwie widzisz rĂłj molekuĹ otoczonych protonami, neutronami, elektronami, kwarki. W tych maĹych kwarkach, w dóŠprzy punkcie najbardziej minuskuĹowym nie zobaczysz nic, ale czyta, wibrujaca energia porusza sie wolno, tak _e zanika caĹkowicie, ale szybko , tak _e nie mo_esz zobaczyc co jest faktycznie prawdziwe" Zmru_yĹam oczy nie bardzo wierzac w to. Nawet je_eli fakty sa takie, _e uczyĹ sie tych rzeczy przez tysiace lat. - " Powa_nie Ever. Nic sie nie separuje. " PochyliĹ sie nade mna wpeĹni rozgrzany do motywu. " Wszystko jest jednym. Przedmioty, ktĂłre pojawiaja sie geste, jak Ty i ja i ten piasek na ktĂłrym siedzimy sa nagromadzone mnĂłstwem energii wibrujac powoli dopĂłki nie beda caĹkowicie widoczne, jak np. duchy wibrujace tak szybko, _e staje sie niemo_liwe by ludzie je widzieli" - " Widze Riley" powiedziaĹam pragnac przypomniec mu ile czasu spedzaĹam ze swoja martwa siostra. - " Lub przynajmniej kiedys, przed tym jak przekroczyĹa most i ruszyĹa dalej" - " I to jest wĹasnie to dlaczego nie mo_esz zobaczyc jej ju_ wiecej" westchnaĹ. " Jej wibracje sa za szybkie. Choc sa tacy, ktĂłrzy widza caĹa przeszĹosc" PatrzyĹam na falujacy ocean przed nami. Wieczny, nieustanny, niesmiertelny - jak my. - " A teraz podnies swoja reke ponownie i chwyc to blisko mojej twarzy tak jakbysmy sie wĹasnie dotykali" ZawahaĹam sie wypeĹniajac moja dĹon piaskiem, niechetna do zrobienia tego. Inaczej on, znaĹam cene, straszne konsekwencje, co mo_e przyniesc najmniejszy kontakt z jego skĂłra. Dlatego unikaĹam jego dotyku od poprzedniego piatku. Ale kiedy przygladaĹam mu sie bacznie, jego dĹoni, wzieĹam gĹeboki oddech i wyciagneĹam dĹon - cie_ko oddychajac, kiedy rysowaĹ tak blisko miejsca, ktĂłre dzieliĹo linia cienka jak brzytwa. - " Czujesz to?" usmiechnaĹ sie. " To mrowienie i ciepĹo?" Ta caĹa zĹaczona energie? " WycofaĹ swoja reke a nastepnie poruszyĹ nia znowu do przodu, manipulujac pchniecia i szarpanie caĹej energii cisnacej w obszar pomiedzy nami. - " Je_eli bedziemy poĹaczeni jak mĂłwiĹes, to dlaczego wszyscy nie czuja tego samego?" szepneĹam wyciagnieta przez niezaprzeczalnie magnetyczny strumien, jak wydmy miedzy nami powodujac najwspanialsze ciepĹo przechodzace przez moje ciaĹo. - " Wszyscy jestesmy poĹaczeni, zrobieni z tego samego zrĂłdĹa. Ale je_eli pozostawi chĹĂłd lub obojetnosc jedno z nich jest przeznaczone do czegos? Czuje sie cos takiego" ZamkneĹam oczy i odwrĂłciĹam sie pozwalajac aby Ĺzy spĹyneĹy mi strumieniem po policzkach. Nie byĹam ju_ w stanie ich utrzymac. Wiedzac, _e jestem pozbawiona czucia jego skĂłry, dotyku jego ust, staĹego ciepĹa ktĂłre biĹo z jego ciaĹa do mnie. Ta dziedzina energii elektrycznej, ktrĂłra drzy pomiedzy nami jest pomiedzy nami zamknieta, przez decyzje ktĂłra musiaĹam podjac. - " Nauka jest teraz po prostu doganiana przez co metafizycy i wielcy uczeni sa znani od wiekĂłw. Wszystko jest energia. Wszystko jest jednoscia. " MogĹam usĹyszec smiech w jego gĹosie, kiedy rysowaĹ bli_ej, chetniej splataĹ swoje palce z moimi. Ale odsuneĹam sie powoli, Ĺapiac jego wzrok na wystarczajaco dĹugo abym mogĹa zobaczyc na jego twarz bĂłl - taki sam wyraz robi odkad robie mu napĂłj z lekarstwem, ktĂłre ma utrzymac go przy _yciu. Zastanawiajac sie dlaczego jestem taka cicha, mam dystans, jestem odlegĹa - odmawiam jego dotyku, kiedy zaledwie kilka tygodni temu nie mogĹam bez tego _yc. BĹednie zakĹadajac, _e to dlatego, _e jego zachowanie jest szkodliwe - flirtowaĹ ze Stacie, byĹ okrutny wobec mnie - kiedy prawda jest taka, _e to nic z tych rzeczy. ByĹ pod zakleciem Romana, caĹa szkoĹa byĹa. To nie byĹa jego wina. To czego nie wie, to to, _e gdy antidotum przywrĂłciĹo go do _ycia zmieszaĹam z tym moja krew zapewniajac, _e nigdy nie bedziemy razem. Nigdy. Kiedykolwiek. Przez caĹa wiecznosc. - " Ever?" szepnaĹ gĹebokim i szczerym gĹosem. Ale nie mogĹam na niego spojrzec. Nie mogĹam go dotknac. I wĹasciwie nie mogĹam wymĂłwic sĹĂłw na ktĂłre zasĹu_yĹ: ZawiodĹam. Przepraszam. Roman mnie oszukaĹ. ByĹam zdesperowana i gĹupia, _eby zaufac jego taktyce - a teraz nie ma _adnej nadziei dla nas, poniewa_ je_eli mnie pocaĹujesz, je_eli zmieszamy nasze DNA - umrzesz. Nie mogĹam tego zrobic. Jestem tchĂłrzem. Jestem patetyczna i sĹaba. A teraz nie mam jak tego odwrĂłcic. - " Ever prosze, co sie dzieje?" zapytaĹ dostrzegajac mĂłj pĹacz. " Jestes taka ju_ od kilku dni. To przeze mnie? To przez cos co zrobiĹem? Poniewa_ wiesz, _e nie pamietam zbyt du_o z tego co sie osatnio dziaĹo a wspomnienia, ktĂłre zaczynaja wypĹywac na powierzchnie musisz wiedziec, ze to nie byĹem prawdziwy ja. Nigdy bym celowo cie nie skrzywdziĹ. I nigdy cie nie skrzywdze w jakikolwiek sposĂłb" ScisneĹam sie mocno za ramie, chrzeszczac moim ramieniem i pochylajac gĹowe. ChciaĹam stac sie mniejsza, tak _eby nie mĂłgĹ mnie widziec. Wiedzac, _e jego sĹowa sa prawdziwe, _e nie byĹby zdolny skrzywdzic mnie, tylko ja mogĹam zrobic cos tak szkodliwego, tak nierozwa_nego, tak absurdlanie impulsywnego. Tylko ja mogĹam byc na tyle gĹupia, aby zĹapac sie na przynete pozostawiona przze Romana. Wiec aby udowodnic sobie, _e Damen to moja prawdziwa miĹosc - chcac byc jedyna, ktĂłra mogĹa go wybawic, a teraz musi patrzec na baĹagan jaki zrobiĹam. PoruszyĹ sie w moja strone, kĹadac swoje dĹonie obok moich, chcac uchwycic mnie w talii i pociagnac do siebie. Ale nie mogĹam ryzykowac bliskosci, moje Ĺzy sa teraz smiertelne i musza sie trzymac z daleka od jego skĂłry. PodwineĹam nogi i zaczeĹam biec w kierunku oceanu, pozwalajac aby zimna woda obmyĹa moje Ĺydki. PragneĹam aby mĂłc nurkowac gĹeboko pod woda i byc prowadzona przez fale. Wszystko aby uniknac wypowiedzenia sĹĂłw - wszystko, aby uniknac powiedzenia mojemu wiecznemu partnerowi, mojemu jedynemu chĹopakowi przez ostatnie tysiac lat - _e podczas gdy ona daĹ mi wiecznosc - ja przyniosĹam nam koniec. Pozostane taka cicha i spokojna. Czekajac a_ zajdzie sĹonce, wreszcie odwrĂłciĹam sie w jego strone. Patrzac na jego ciemny zarys, prawie nie do odrĂłznienia noca, mĂłwienie o przeszĹosci paliĹo mi gardĹo, kiedy wybeĹkotaĹam: - " Damen... kochanie... jest cos co musze ci powiedziec." RozdziaĹ 2 KleczaĹam obok niego, trzymajac rece na kolanach, tak, _e palce miaĹam schowane w piasku. ChciaĹam aby spojrzaĹ na mnie, aby cos powiedziaĹ. Nawet je_eli miaĹby powiedziec cos co i tak wiem - _e popeĹniĹam gĹupi i smiertelny bĹad - ktĂłry prawdopodobnie nigdy nie zostanie naprawiony. Chetnie bym to zaakceptowaĹa - do licha, zasĹugiwaĹam na to. To czego nie moge zniesc to jego absolutna cisza i daleki wzrok. ChciaĹam cos powiedziec aby zĹamac ta cisze, cokolwiek, kiedy spojrzaĹ na mnie ze wzrokiem tak zmeczonym, ktĂłry jest ucielesnieniem jego 600lat. - " Roman" westchnaĹ potrzasajac gĹowa. " Nie znaĹem go, nie mam _adnego pomysĹu... " jego gĹos ciagnaĹ sie dĹugo z jego wzrokiem. - " Nie ma sposobu _ebys mĂłgĹ cos wiedziec" powiedziaĹam, _eby usunac caĹe poczucie winy, ktĂłre w tej chwili byĹo w nim. " ByĹes pod jego urokiem od pierwszego dnia. Uwierz mi, miaĹ wszystko zaplanowane, zadbaĹ o to, aby wszystkie wspomnienia zostaĹy usuniete" Jego wzrok spoczaĹ na mnie, uwa_nie mnie badajac przed tym jak stanaĹ i odwrĂłciĹ sie. Spogladajac na ocean zacisnaĹ dĹonie w piesci i powiedziaĹ : - " SkrzywdziĹ cie? SkrzywdziĹ cie lub zaszkodziĹ ci w jakikolwiek sposĂłb? " PotrzasneĹam gĹowa. " Nie musiaĹ. WystarczyĹo, _e zraniĹ mnie przez ciebie" OdwrĂłciĹ sie. Jego oczy byĹy coraz ciemniejsze, a rysy twarzy coraz bardziej twardniaĹy. Wzdychajac gĹeboko, w koncu powiedziaĹ : " To moja wina" GapiĹam sie, zastanawiajac sie jak mo_e w to wierzyc. Podnosze sie na nogi i stajac koĹo niego zaczynam pĹakac mĂłwiac: - " To smieszne! Oczywiscie, _e to nie twoja wina! SĹyszaĹes cokolwiek z tego co powiedziaĹam? " PotrzasneĹam gĹowa. " Roman zatruĹ twĂłj napĂłj i zahipnotyzowaĹ cie. Nie jestes niczemu winien, wykonywaĹes po prostu jego rozkazy - nie mogĹes tego kontrolowac!" Ju_ prawie skonczyĹam, gdy machnaĹ reka, oddalajac moje sĹowa. - " Ever nie widzisz? Tu nie chodzi o Romana albo o ciebie, tylko o karme. To kara, ktora trwa od szesciu wiekĂłw za moje egoistyczne _ycie" PotrzasnaĹ gĹowa i zasmiaĹ sie, nie byĹ to smiech mĂłwiacy abym sie do niego przyĹaczyĹa. To innego rodzaju smiech - taki, ktĂłry sprawiaĹ _e przechodziĹ mnie dreszcz. - " Po tych wszystkich latach kochania cie i tracenia cie raz po raz byĹem pewny, _e to byĹa moja wina za sposĂłb mojego _ycia, nie majac pojecia, _e zgineĹas z reki Driny. Ale teraz widze prawde, przegapiĹem wszystko. Po prostu byĹem pewny, _e utrzymam karme przez bycie niesmiertelnym i przez to, _e bede miaĹ cie zawsze przy sobie, karma nasmiewa sie pozwalajac byc nam ostatnio razem, ale tylko wtedy gdy nie bedziemy sie dotykac nigdy wiecej" Siegam do niego chcac go zatrzymac, pocieszyc, namĂłwic, _e to wszystko nie jest prawda. Ale powstrzymaĹam sie bardzo szybko, pamietajac o niezdolnosci dotykania go. - " To nie prawda" powiedziaĹam wpatrzona w niego. " Dlaczego miaĹbys byc ukarany, kiedy to ja popeĹniĹam bĹad? Nie widzisz tego?" potrzasneĹam gĹowa, sfrustrowana jego szczegĂłlnym sposobem myslenia. " Roman planowaĹ to bardzo dĹugo. KochaĹ Drine - zaĹo_e sie, _e nie wiedziaĹes tego, co? ByĹ jednba z sierot zaatakowanych zaraza w renesansowej Florencji i kochaĹ ja od wszystkich tych wiekĂłw, byĹ gotowy zrobic dla niej wszystko. Ale Drine to nie obchodziĹo. On jej nie obchodziĹ, bo kochaĹa tylko ciebie - a ty kochaĹes tylko mnie - i po tym jak zabiĹam ja Roman postanowiĹ mnie odszukac - tylko zrobiĹ to przez ciebie. Chcac _ebym czuĹa bĂłl nie bedac w stanie dotknac cie nigdy wiecej - tak jak czuĹ sie z Drina. I to wszystko staĹo sie tak szybko, po prostu... " ZatrzymaĹam sie wiedzac, _e to na nic, to tylko puste sĹowa. ZatrzymaĹ sie nasĹuchujac po tym jak zaczeĹam mĂłwic, przekonany, _e zawiniĹ. Ale odmĂłwiĹam odwiedzania tego miejsca i nie chce _eby on te_ je odwiedzaĹ. - " Damen prosze! Nie mo_esz tak po prostu zrezygnowac. To nie jest karma - to ja. PopeĹniĹam bĹad, smiertelny, okropny bĹad. Ale to nie znaczy, _e nie mo_emy tego naprawic. Musi byc jakies wyjscie. " WymusiĹam entuzjazm, ktĂłrego na prawde nie czuĹam. Damen staĹ naprzeciwko mnie. Jego ciemna sylwetka w nocy, ciepĹy a zarazem smutny usmiech, zmeczony wzrok sĹu_yĹ jako nasz jedyny uscisk. - " Nigdy nie powinienem tego zaczynac" powiedziaĹ. " Nigdy nie powinienem robic tego eliksiru - powinienem pozwolic _eby rzeczy przybraĹy swĂłj naturalny bieg. na prawde Ever. SpĂłjrz tylko do czego to doprowadziĹo - to wniosĹo jedynie bĂłl! " PotrzasnaĹ gĹowa, patrzac tak smutno, z taka koncentracja, to sprawiĹo, _e w moim sercu pojawiĹa sie dziura. - " Jest jeszcze czas, chocby dla ciebie. Masz caĹe _ycie przed soba - caĹa wiecznosc, gdzie bedziesz mogĹa robic co tylko zechcesz, bedziesz mogĹa byc kimkolwiek zechcesz. Ale ja.. ." WzruszyĹ ramionami. " Jestem zepsuty. Mysle, _e wszyscy mo_emy zobaczyc wynik moich szesciuset lat" - " Nie!" MĂłj gĹos dr_aĹ tak samo jak moje wargi, rozprzestrzeniajac sie na moich policzkach. " Nie mo_esz odejsc. Nie mo_esz mnie zostawic! PrzeszĹam w ostatnim miesiacu przez piekĹo aby cie uratowac, a teraz mĂłwisz mi _e ryzegnujesz. jestesmy sobie przeznaczeni, to sa twoje sĹowa. Doswiadczamy po prostu przejsciowych trudnosci, to wszystko. Ale je_eli poĹaczymy nasze gĹowy razem wiem, _e znajdziemy jakies wyjscie _eby... " PrzestaĹam mĂłwic, mĂłj gĹos zanikĹ skoro jest gotowy do odejscia. Wiem, _e nadszedĹ czas, aby opowiedziec reszte historii, ktĂłra wolaĹam ominac. Mo_e wtedy zobaczy to z innej strony, mo_e wtedy... - " Jest wiecej" PowiedziaĹam pedzac do przodu, nie majac pojecia co bedzie dalej. " Wiec mo_na zakĹadac, _e karma jest nieobecna, aby dac ci cos, cokolwiek co potrzebujesz wiedziec, cos z czego nie jestem za bardzo dumna, ale... " WzieĹam gĹeboki wdech i powiedziaĹam mu o mojej podrĂłzy do Summerlandu - o magicznym wymiarze, pomiedzy wymiarami, gdzie nauczyĹam sie, jak cofnac sie w czasie - i o mo_liwosci wyboru pomiedzy nim a moja rodzina - wybraĹam ich. Przekonana, _e moge jakos przywrocic przeszĹosc byĹam pewna _e byĹo kradzione, ale gdy tylko zaczeĹa sie lekcja, wiedziaĹam : Czasami los poĹo_ony jest na obrze_ach naszego zasiegu. Z trudem przeĹykaĹam i gapiĹam sie w piasek, niechetna, aby zobaczyc reakcje Damena, gdy patrzyĹ sie w oczy, ktĂłre go zdradziĹy. Ale zamiast oszalec lub byc zdenerwowany jak myslaĹam otoczyĹ mnie najpiekniejszym biaĹym swiatĹem - swiatĹem dajacym komfort, wyrozumiaĹym, czystym - to byĹo jak wejscie do Summerlandu - tylko lepsze. Wiec zamkneĹam oczy i otoczyĹam go rĂłwnie_ swiatĹem, akiedy ponownie otworzyĹam oczy bylismy zawinieci w najpiekniejszy magiczny blask. - " Nie miaĹas wyboru" powiedziaĹ Ĺagodnie, patrzac na mnie kojaco, robiac wszystko aby uĹatwic mi poczucie wstydu. " Oczywiscie _e wybraĹas rodzine. To najlepsze co mogĹas zrobic. ZrobiĹbym tak samo - majac wybĂłr... " SkineĹam. Jego swiatĹo swieci jasniej i objeĹo mnie telepatycznie. Wiedzac, _e to nie jest tak pocieszajace, ale narazie musi mi to wystarczyc. - " Wiem o twojej rodzinie, wiem o nich wszystko, widziaĹam to.. " Patrzy na mnie oczami tak ciemnymi i tak intensywnie, zachecajac abym kontynuowaĹa. - " Zawsze miaĹes jakies sekrety na temat swojej przeszĹosci, z kad pochodzisz, jak _yĹes - pewnego dnia kiedy byĹam w Summerlandzie zapytaĹam o ciebie.. i... caĹa twoja historia _ycia zostaĹa ujawniona " ZacisneĹam usta razem, staĹ naprzeciwko mnie tak cicho , tak spokojnie. WzdychneĹam kiedy spojrzaĹ na mnie, telepatycznie przesyĹajac mi uscisk jego palcĂłw na moim policzku - tworzac obraz tak zamierzony, tak namacalny, tak, _e wydawaĹ sie prawdziwy. - " Przepraszam" powiedziaĹ, gĹadzac telepatycznie kciukiem mĂłj podbrĂłdek. " Przykro mi, _e byĹem taki zamkniety i nie chciaĹem sie tym z toba dzielic. Ale nawet je_eli staĹo sie to lata temu, to nie chce o tym dyskutowac" SkineĹam ze zrozumieniem nie majac zamiaru naciskac go. ByĹ swiadkiem morderstwa swoich rodzicĂłw i nie zamierzaĹam tego kontynuowac. - " Ale jeste wiecej." powiedziaĹam, myslac, _e mo_e przywrĂłce mu troche nadzieje mĂłwiac o wszystkiem czego sie nauczyĹam. - " Kiedy ogladaĹam jak rozwijaĹo sie twoje _ycie, na koncu Roman cie zabiĹ. Ale mimo, _e wydawaĹo sie to nieuchronne, uratowaĹam cie" Patrzac na niego, czujac, ze go przekonaĹam, pedziĹam do przodu, nie chcac go utracic ponownie. " To znaczy, _e czasami nasz los jest niezmienny, ale czasami mo_na go zmienic, ale sa te_ chwile, kiedy jest to jedynie zarys czegos, zanim cokolwiek zrobimy. Wiec kiedy nie mogĹam uratowac mojej rodziny przed przejsciem, to tylko dlatego, _e takie byĹo przeznaczenie i tego nie mogĹam zmienic. Lub kiedy Riley kilka sekund przed wypadkiem powiedziaĹa : Nie mo_esz zmienic przeszĹosci, to sie po protu staĹo. Ale gdy znalazĹam sie z powrotem w Lagunie i udaĹo mi sie uratowac ciebie, mysle, _e udowodniĹam, _e przyszĹosc nie zawsze jest konkretna, nie wszystko jest nam pisane." - " Mo_e tak" powiedziaĹ, wpatrujac sie we mnie. " Ale nie mo_esz uciec karmie Ever. To nie jest sedzia, nie jest to ani dobre ani zĹe, jak wiekszosc ludzi sadzi. To wynik wszystkich dziaĹan - pozytywny lub negatywny - staĹej rĂłwnowagi wydarzen - przyczyny i skutki - dawanie i zabieranie - cos co rzucasz za siebie. " westchnaĹ. " Jednak_e mo_esz to wyrazic, to to samo co koniec. I jak chcesz myslec inaczej, to jest to co dzieje sie tutaj. I wĹasnie moje dziaĹanie doprowadziĹy mnie do tego." potrzasnaĹ gĹowa. " CaĹy czas powtarzaĹem sobie, _e robiĹem to z miĹosci - ale teraz widze, jakie to byĹo samolubne - poniewa_ nie mogĹem _yc bez ciebie. WĹasnie dlatego to wszystko sie dzieje. " - " To wszystko?" potrzasneĹam gĹowa, nie wierzac, _e jest gotĂłw poddac sie tak Ĺatwo. " Tak to sie skonczy? Po prostu dlatego, _e jestes pewien, _e jestes scigany przez karme i nawet nie zamierzasz prĂłbowac walczyc? PrzeszedĹes tyle udowadniajac, _e mo_emy byc razem, a teraz stoimy sobie na przeszkodzie. Nie masz zamiaru sprĂłbowac zburzyc tego muru, ktĂłry stoi pomiedzy nami?" - " Ever." Jego wzrok jest ciepĹy, kochajacy, w peĹni wyczerpujacy, ale nie zrobiĹ nic aby w jego gĹosie nie byĹo sĹychac pora_ki. - " Przykro mi, ale jest kilka rzeczy, wiem to" - " tak dobrze..." PotrzasneĹam gĹowa, spuszczajac wzrok i gapiac sie w dóŠna ziemie, grzebiac palcem gĹeboko w piasku. - " Tylko dlatego, _e jestes starszy ode mnie o kilka wiekĂłw nie oznacza, _e masz ostatnie sĹowo. Bo jesli jestesmy w tym razem naprawde, razem _yjemy, wtedy zdajesz sobie sprawe, _e to nie tylko z toba cos sie dzieje, jestem te_ tego czescia. A ty nie mo_esz od tego uciekac - nie mo_esz uciekac ode mnie! Musimy przezywcie_yc to razem! Musi istniec sposĂłb... " PrzerwaĹam caĹa sie trzesac i nie mogac mĂłwic dalej, poniewa_ gĹos ugrzazĹ mi w gardle. Wszystko co moge zrobic to stac przed nim i w milczeniu prĂłbowac go skĹonic do przyĹaczenia sie do mnie w walce, mimo, _e nie jestem pewna czy moge wygrac. - " Nie planowaĹem cie zostawic" powiedziaĹ wpatrujac sie we mnie wzrokiem peĹnym tesknoty. - " Nie potarfie cie zostawic Ever. Uwierz mi prĂłbowaĹem, ale w koncu zawsze jakims sposobem znajdowaĹem sie obok ciebie. Jestes wszystkim czego pragnaĹem - wszystkim co kocham... ale Ever... " - " Nie ma _adnego ale. " potrzasneĹam gĹowa, chcac mogac zatrzymac, dotknac go, wtulic moje ciaĹo w jego ciaĹo. - " Nie ma ale. Musi byc jakis sposĂłb, jakies lekarstwo. A razem mo_emy go znalezc. Po prostu wiem, _e to zrobimy. Zaszlismy za daleko, by Roman mĂłgĹ nas rozdzielic. Ale nie potrafie zrobic tego sama. Bez twojej pomocy. Wiec prosze obiecaj mi, obiecaj _e mi sprĂłbujesz." Patrzy na mnie wabiac mnie do srodka. Zamyka oczy, wypeĹniajac caĹa pla_e tulipanami. CaĹa zatoka jesy wypeĹniona czerownymi pĹatkami, ktĂłre znajduja sie na szczycie zakrzywionej zielonej Ĺody_ki - ostateczny symbol naszej dozgonnej miĹosci pokrywa teraz ka_dy cal pla_y. Potem wsuwa reke przeze mnie i prowadzi mnie do samochodu. Nasza skĂłra jest oddzielona tylko przez jego gietka, czarna kurtke ze skĂłry ekologicznej i moja koszulke z baweĹny ekologicznej. Wystarczy, aby zaoszczedzic konsekwencji przypadkowej wymianie DNA, ale nie na mrowienie i ciepĹo, ktĂłre jest miedzy nami. RozdziaĹ 3 - " Wiesz co?" Miles gapiĹ sie na mnie siedzac w moim samochodzie, wytrzeszczajac na mnie swoje du_e brazowe oczy i sĹodka twarz dziecka wijaca sie ze smiechu. - " Nie wiesz, co? Chyba nie. Po prostu ci powiem, nigdy w to nie uwierzysz! Nie musisz zgadywac" UsmiechneĹam sie, sĹuchajac jego mysli kilka chwil przed tym jak sie odezwaĹ i powstrzymujac sie, _eby nie powiedziec: Jedziesz na warsztaty aktorskie do WĹoszech! co mi przed chwila powiedziaĹ : " Jade na obozy aktorskie do WĹoszech. Nie sprostowanie, do Florencji, WĹoszech. Domu Leonarda da Vinci, MichaĹa AnioĹa, Raphaela... " I twojego dobrego przyjaciela Damena Augusta, ktory faktycznie znaĹ wszystkich z tych artystĂłw! - " WiedziaĹem o takiej mo_liwosci przez kilka tygodni, ale wczoraj staĹo sie to oficjalne i nadal nie moge w to uwierzyc! Osiem tygodnii we Florencji, nic nie robiac tylk grajac, jedzac i rozmawiajac z goracymi wĹoskimi me_czyznami... " RzuciĹam na niego okiem i z powrotem na droge. " A Holtowi dobrze z tym wszystkim?" Miles spojrzaĹ na mnie. " Ej, znasz cwiczenia. To co sie stanie we WĹoszech pozostanie we WĹoszech" Z wyjatkiem robienia tego. Moje mysli powirowaĹy do Driny i Romana, zastanawiajac sie jak du_o niesmiertelnych ĹotrĂłw wcia_ tam tylko czekaja, aby pokazac sie w Laguna Beach i przesladowac mnie. ...
[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhot-wife.htw.pl
|