[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nieśmiertelni 03 Shadowland 1 " Wszystko to energia” Ciemne oczy Damena były wpatrzone we mnie, wzywajac mnie do tego bym go słuchała, na prawde słuchała. - " Wszystko wokół nas... " Siegnał reka przed siebie, zostawiajac na horyzoncie wyblakły slad tak, _e niedługo zblaknie do czarnego koloru. - " Wszystko we wszechswiecie stałe dla nas nie jest stałe jednak dla wszystkich... to energia... czyscie wibrujaca energia. I podczas gdy nasz odbiór mo_emy spostrzegac tak, _e rzeczy sa te_ trwały albo niestałe albo gazami... na poziomie kwantowym to tylko czastka wewnatrz czastki... to jest własnie energia" Zacisnełam usta razem i przytaknełam. Jego głos był zmo_ony przez moja głowe wzywajaca: Powiedz mu! Powiedz mu teraz! Wyrzuc to z siebie i skoncz z tym! Szybko zanim znowu zacznie mówic! Ale nie zrobiłam. Nie powiedziałam nic. Czekałam a_ zacznie mówic ponownie aby opóznic to jeszcze bardziej. - " Podnies reke" powiedział, ruszajac reka w kierunku mojej twarzy. Podniosłam reke powoli, ostro_nie, zdeterminowana aby uniknac jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, gdy powiedział : " A teraz powiedz co widzisz?" Zmru_yłam oczy niepewna, kiedy wzruszyłam i powiedziałam : " Wiec widze blada skóre, długie palce, pieg albo dwa, paznokcie powa_nie potrzebujace manicuru..." - " Dokładnie" . Usmiechnał sie, gdy powiedział, _e zdałam najprostszy test na swiecie. " Ale je_eli zobaczysz to tak na prawde nie bedziesz chciała widziec wszystkiego. Własciwie widzisz rój molekuł otoczonych protonami, neutronami, elektronami, kwarki. W tych małych kwarkach, w dół przy punkcie najbardziej minuskułowym nie zobaczysz nic, ale czyta, wibrujaca energia porusza sie wolno, tak _e zanika całkowicie, ale szybko , tak _e nie mo_esz zobaczyc co jest faktycznie prawdziwe" Zmru_yłam oczy nie bardzo wierzac w to. Nawet je_eli fakty sa takie, _e uczył sie tych rzeczy przez tysiace lat. - " Powa_nie Ever. Nic sie nie separuje. " Pochylił sie nade mna wpełni rozgrzany do motywu. " Wszystko jest jednym. Przedmioty, które pojawiaja sie geste, jak Ty i ja i ten piasek na którym siedzimy sa nagromadzone mnóstwem energii wibrujac powoli dopóki nie beda całkowicie widoczne, jak np. duchy wibrujace tak szybko, _e staje sie niemo_liwe by ludzie je widzieli" - " Widze Riley" powiedziałam pragnac przypomniec mu ile czasu spedzałam ze swoja martwa siostra. - " Lub przynajmniej kiedys, przed tym jak przekroczyła most i ruszyła dalej" - " I to jest własnie to dlaczego nie mo_esz zobaczyc jej ju_ wiecej" westchnał. " Jej wibracje sa za szybkie. Choc sa tacy, którzy widza cała przeszłosc" Patrzyłam na falujacy ocean przed nami. Wieczny, nieustanny, niesmiertelny - jak my. - " A teraz podnies swoja reke ponownie i chwyc to blisko mojej twarzy tak jakbysmy sie własnie dotykali" Zawahałam sie wypełniajac moja dłon piaskiem, niechetna do zrobienia tego. Inaczej on, znałam cene, straszne konsekwencje, co mo_e przyniesc najmniejszy kontakt z jego skóra. Dlatego unikałam jego dotyku od poprzedniego piatku. Ale kiedy przygladałam mu sie bacznie, jego dłoni, wziełam głeboki oddech i wyciagnełam dłon - cie_ko oddychajac, kiedy rysował tak blisko miejsca, które dzieliło linia cienka jak brzytwa. - " Czujesz to?" usmiechnał sie. " To mrowienie i ciepło?" Ta cała złaczona energie? " Wycofał swoja reke a nastepnie poruszył nia znowu do przodu, manipulujac pchniecia i szarpanie całej energii cisnacej w obszar pomiedzy nami. - " Je_eli bedziemy połaczeni jak mówiłes, to dlaczego wszyscy nie czuja tego samego?" szepnełam wyciagnieta przez niezaprzeczalnie magnetyczny strumien, jak wydmy miedzy nami powodujac najwspanialsze ciepło przechodzace przez moje ciało. - " Wszyscy jestesmy połaczeni, zrobieni z tego samego zródła. Ale je_eli pozostawi chłód lub obojetnosc jedno z nich jest przeznaczone do czegos? Czuje sie cos takiego" Zamknełam oczy i odwróciłam sie pozwalajac aby łzy spłyneły mi strumieniem po policzkach. Nie byłam ju_ w stanie ich utrzymac. Wiedzac, _e jestem pozbawiona czucia jego skóry, dotyku jego ust, stałego ciepła które biło z jego ciała do mnie. Ta dziedzina energii elektrycznej, ktróra drzy pomiedzy nami jest pomiedzy nami zamknieta, przez decyzje która musiałam podjac. - " Nauka jest teraz po prostu doganiana przez co metafizycy i wielcy uczeni sa znani od wieków. Wszystko jest energia. Wszystko jest jednoscia. " Mogłam usłyszec smiech w jego głosie, kiedy rysował bli_ej, chetniej splatał swoje palce z moimi. Ale odsunełam sie powoli, łapiac jego wzrok na wystarczajaco długo abym mogła zobaczyc na jego twarz ból - taki sam wyraz robi odkad robie mu napój z lekarstwem, które ma utrzymac go przy _yciu. Zastanawiajac sie dlaczego jestem taka cicha, mam dystans, jestem odległa - odmawiam jego dotyku, kiedy zaledwie kilka tygodni temu nie mogłam bez tego _yc. Błednie zakładajac, _e to dlatego, _e jego zachowanie jest szkodliwe - flirtował ze Stacie, był okrutny wobec mnie - kiedy prawda jest taka, _e to nic z tych rzeczy. Był pod zakleciem Romana, cała szkoła była. To nie była jego wina. To czego nie wie, to to, _e gdy antidotum przywróciło go do _ycia zmieszałam z tym moja krew zapewniajac, _e nigdy nie bedziemy razem. Nigdy. Kiedykolwiek. Przez cała wiecznosc. - " Ever?" szepnał głebokim i szczerym głosem. Ale nie mogłam na niego spojrzec. Nie mogłam go dotknac. I własciwie nie mogłam wymówic słów na które zasłu_ył: Zawiodłam. Przepraszam. Roman mnie oszukał. Byłam zdesperowana i głupia, _eby zaufac jego taktyce - a teraz nie ma _adnej nadziei dla nas, poniewa_ je_eli mnie pocałujesz, je_eli zmieszamy nasze DNA - umrzesz. Nie mogłam tego zrobic. Jestem tchórzem. Jestem patetyczna i słaba. A teraz nie mam jak tego odwrócic. - " Ever prosze, co sie dzieje?" zapytał dostrzegajac mój płacz. " Jestes taka ju_ od kilku dni. To przeze mnie? To przez cos co zrobiłem? Poniewa_ wiesz, _e nie pamietam zbyt du_o z tego co sie osatnio działo a wspomnienia, które zaczynaja wypływac na powierzchnie musisz wiedziec, ze to nie byłem prawdziwy ja. Nigdy bym celowo cie nie skrzywdził. I nigdy cie nie skrzywdze w jakikolwiek sposób" Scisnełam sie mocno za ramie, chrzeszczac moim ramieniem i pochylajac głowe. Chciałam stac sie mniejsza, tak _eby nie mógł mnie widziec. Wiedzac, _e jego słowa sa prawdziwe, _e nie byłby zdolny skrzywdzic mnie, tylko ja mogłam zrobic cos tak szkodliwego, tak nierozwa_nego, tak absurdlanie impulsywnego. Tylko ja mogłam byc na tyle głupia, aby złapac sie na przynete pozostawiona przze Romana. Wiec aby udowodnic sobie, _e Damen to moja prawdziwa miłosc - chcac byc jedyna, która mogła go wybawic, a teraz musi patrzec na bałagan jaki zrobiłam. Poruszył sie w moja strone, kładac swoje dłonie obok moich, chcac uchwycic mnie w talii i pociagnac do siebie. Ale nie mogłam ryzykowac bliskosci, moje łzy sa teraz smiertelne i musza sie trzymac z daleka od jego skóry. Podwinełam nogi i zaczełam biec w kierunku oceanu, pozwalajac aby zimna woda obmyła moje łydki. Pragnełam aby móc nurkowac głeboko pod woda i byc prowadzona przez fale. Wszystko aby uniknac wypowiedzenia słów - wszystko, aby uniknac powiedzenia mojemu wiecznemu partnerowi, mojemu jedynemu chłopakowi przez ostatnie tysiac lat - _e podczas gdy ona dał mi wiecznosc - ja przyniosłam nam koniec. Pozostane taka cicha i spokojna. Czekajac a_ zajdzie słonce, wreszcie odwróciłam sie w jego strone. Patrzac na jego ciemny zarys, prawie nie do odróznienia noca, mówienie o przeszłosci paliło mi gardło, kiedy wybełkotałam: - " Damen... kochanie... jest cos co musze ci powiedziec." Rozdział 2 Kleczałam obok niego, trzymajac rece na kolanach, tak, _e palce miałam schowane w piasku. Chciałam aby spojrzał na mnie, aby cos powiedział. Nawet je_eli miałby powiedziec cos co i tak wiem - _e popełniłam głupi i smiertelny bład - który prawdopodobnie nigdy nie zostanie naprawiony. Chetnie bym to zaakceptowała - do licha, zasługiwałam na to. To czego nie moge zniesc to jego absolutna cisza i daleki wzrok. Chciałam cos powiedziec aby złamac ta cisze, cokolwiek, kiedy spojrzał na mnie ze wzrokiem tak zmeczonym, który jest ucielesnieniem jego 600lat. - " Roman" westchnał potrzasajac głowa. " Nie znałem go, nie mam _adnego pomysłu... " jego głos ciagnał sie długo z jego wzrokiem. - " Nie ma sposobu _ebys mógł cos wiedziec" powiedziałam, _eby usunac całe poczucie winy, które w tej chwili było w nim. " Byłes pod jego urokiem od pierwszego dnia. Uwierz mi, miał wszystko zaplanowane, zadbał o to, aby wszystkie wspomnienia zostały usuniete" Jego wzrok spoczał na mnie, uwa_nie mnie badajac przed tym jak stanał i odwrócił sie. Spogladajac na ocean zacisnał dłonie w piesci i powiedział : - " Skrzywdził cie? Skrzywdził cie lub zaszkodził ci w jakikolwiek sposób? " Potrzasnełam głowa. " Nie musiał. Wystarczyło, _e zranił mnie przez ciebie" Odwrócił sie. Jego oczy były coraz ciemniejsze, a rysy twarzy coraz bardziej twardniały. Wzdychajac głeboko, w koncu powiedział : " To moja wina" Gapiłam sie, zastanawiajac sie jak mo_e w to wierzyc. Podnosze sie na nogi i stajac koło niego zaczynam płakac mówiac: - " To smieszne! Oczywiscie, _e to nie twoja wina! Słyszałes cokolwiek z tego co powiedziałam? " Potrzasnełam głowa. " Roman zatruł twój napój i zahipnotyzował cie. Nie jestes niczemu winien, wykonywałes po prostu jego rozkazy - nie mogłes tego kontrolowac!" Ju_ prawie skonczyłam, gdy machnał reka, oddalajac moje słowa. - " Ever nie widzisz? Tu nie chodzi o Romana albo o ciebie, tylko o karme. To kara, ktora trwa od szesciu wieków za moje egoistyczne _ycie" Potrzasnał głowa i zasmiał sie, nie był to smiech mówiacy abym sie do niego przyłaczyła. To innego rodzaju smiech - taki, który sprawiał _e przechodził mnie dreszcz. - " Po tych wszystkich latach kochania cie i tracenia cie raz po raz byłem pewny, _e to była moja wina za sposób mojego _ycia, nie majac pojecia, _e zginełas z reki Driny. Ale teraz widze prawde, przegapiłem wszystko. Po prostu byłem pewny, _e utrzymam karme przez bycie niesmiertelnym i przez to, _e bede miał cie zawsze przy sobie, karma nasmiewa sie pozwalajac byc nam ostatnio razem, ale tylko wtedy gdy nie bedziemy sie dotykac nigdy wiecej" Siegam do niego chcac go zatrzymac, pocieszyc, namówic, _e to wszystko nie jest prawda. Ale powstrzymałam sie bardzo szybko, pamietajac o niezdolnosci dotykania go. - " To nie prawda" powiedziałam wpatrzona w niego. " Dlaczego miałbys byc ukarany, kiedy to ja popełniłam bład? Nie widzisz tego?" potrzasnełam głowa, sfrustrowana jego szczególnym sposobem myslenia. " Roman planował to bardzo długo. Kochał Drine - zało_e sie, _e nie wiedziałes tego, co? Był jednba z sierot zaatakowanych zaraza w renesansowej Florencji i kochał ja od wszystkich tych wieków, był gotowy zrobic dla niej wszystko. Ale Drine to nie obchodziło. On jej nie obchodził, bo kochała tylko ciebie - a ty kochałes tylko mnie - i po tym jak zabiłam ja Roman postanowił mnie odszukac - tylko zrobił to przez ciebie. Chcac _ebym czuła ból nie bedac w stanie dotknac cie nigdy wiecej - tak jak czuł sie z Drina. I to wszystko stało sie tak szybko, po prostu... " Zatrzymałam sie wiedzac, _e to na nic, to tylko puste słowa. Zatrzymał sie nasłuchujac po tym jak zaczełam mówic, przekonany, _e zawinił. Ale odmówiłam odwiedzania tego miejsca i nie chce _eby on te_ je odwiedzał. - " Damen prosze! Nie mo_esz tak po prostu zrezygnowac. To nie jest karma - to ja. Popełniłam bład, smiertelny, okropny bład. Ale to nie znaczy, _e nie mo_emy tego naprawic. Musi byc jakies wyjscie. " Wymusiłam entuzjazm, którego na prawde nie czułam. Damen stał naprzeciwko mnie. Jego ciemna sylwetka w nocy, ciepły a zarazem smutny usmiech, zmeczony wzrok słu_ył jako nasz jedyny uscisk. - " Nigdy nie powinienem tego zaczynac" powiedział. " Nigdy nie powinienem robic tego eliksiru - powinienem pozwolic _eby rzeczy przybrały swój naturalny bieg. na prawde Ever. Spójrz tylko do czego to doprowadziło - to wniosło jedynie ból! " Potrzasnał głowa, patrzac tak smutno, z taka koncentracja, to sprawiło, _e w moim sercu pojawiła sie dziura. - " Jest jeszcze czas, chocby dla ciebie. Masz całe _ycie przed soba - cała wiecznosc, gdzie bedziesz mogła robic co tylko zechcesz, bedziesz mogła byc kimkolwiek zechcesz. Ale ja.. ." Wzruszył ramionami. " Jestem zepsuty. Mysle, _e wszyscy mo_emy zobaczyc wynik moich szesciuset lat" - " Nie!" Mój głos dr_ał tak samo jak moje wargi, rozprzestrzeniajac sie na moich policzkach. " Nie mo_esz odejsc. Nie mo_esz mnie zostawic! Przeszłam w ostatnim miesiacu przez piekło aby cie uratowac, a teraz mówisz mi _e ryzegnujesz. jestesmy sobie przeznaczeni, to sa twoje słowa. Doswiadczamy po prostu przejsciowych trudnosci, to wszystko. Ale je_eli połaczymy nasze głowy razem wiem, _e znajdziemy jakies wyjscie _eby... " Przestałam mówic, mój głos zanikł skoro jest gotowy do odejscia. Wiem, _e nadszedł czas, aby opowiedziec reszte historii, która wolałam ominac. Mo_e wtedy zobaczy to z innej strony, mo_e wtedy... - " Jest wiecej" Powiedziałam pedzac do przodu, nie majac pojecia co bedzie dalej. " Wiec mo_na zakładac, _e karma jest nieobecna, aby dac ci cos, cokolwiek co potrzebujesz wiedziec, cos z czego nie jestem za bardzo dumna, ale... " Wziełam głeboki wdech i powiedziałam mu o mojej podrózy do Summerlandu - o magicznym wymiarze, pomiedzy wymiarami, gdzie nauczyłam sie, jak cofnac sie w czasie - i o mo_liwosci wyboru pomiedzy nim a moja rodzina - wybrałam ich. Przekonana, _e moge jakos przywrocic przeszłosc byłam pewna _e było kradzione, ale gdy tylko zaczeła sie lekcja, wiedziałam : Czasami los poło_ony jest na obrze_ach naszego zasiegu. Z trudem przełykałam i gapiłam sie w piasek, niechetna, aby zobaczyc reakcje Damena, gdy patrzył sie w oczy, które go zdradziły. Ale zamiast oszalec lub byc zdenerwowany jak myslałam otoczył mnie najpiekniejszym białym swiatłem - swiatłem dajacym komfort, wyrozumiałym, czystym - to było jak wejscie do Summerlandu - tylko lepsze. Wiec zamknełam oczy i otoczyłam go równie_ swiatłem, akiedy ponownie otworzyłam oczy bylismy zawinieci w najpiekniejszy magiczny blask. - " Nie miałas wyboru" powiedział łagodnie, patrzac na mnie kojaco, robiac wszystko aby ułatwic mi poczucie wstydu. " Oczywiscie _e wybrałas rodzine. To najlepsze co mogłas zrobic. Zrobiłbym tak samo - majac wybór... " Skinełam. Jego swiatło swieci jasniej i objeło mnie telepatycznie. Wiedzac, _e to nie jest tak pocieszajace, ale narazie musi mi to wystarczyc. - " Wiem o twojej rodzinie, wiem o nich wszystko, widziałam to.. " Patrzy na mnie oczami tak ciemnymi i tak intensywnie, zachecajac abym kontynuowała. - " Zawsze miałes jakies sekrety na temat swojej przeszłosci, z kad pochodzisz, jak _yłes - pewnego dnia kiedy byłam w Summerlandzie zapytałam o ciebie.. i... cała twoja historia _ycia została ujawniona " Zacisnełam usta razem, stał naprzeciwko mnie tak cicho , tak spokojnie. Wzdychnełam kiedy spojrzał na mnie, telepatycznie przesyłajac mi uscisk jego palców na moim policzku - tworzac obraz tak zamierzony, tak namacalny, tak, _e wydawał sie prawdziwy. - " Przepraszam" powiedział, gładzac telepatycznie kciukiem mój podbródek. " Przykro mi, _e byłem taki zamkniety i nie chciałem sie tym z toba dzielic. Ale nawet je_eli stało sie to lata temu, to nie chce o tym dyskutowac" Skinełam ze zrozumieniem nie majac zamiaru naciskac go. Był swiadkiem morderstwa swoich rodziców i nie zamierzałam tego kontynuowac. - " Ale jeste wiecej." powiedziałam, myslac, _e mo_e przywróce mu troche nadzieje mówiac o wszystkiem czego sie nauczyłam. - " Kiedy ogladałam jak rozwijało sie twoje _ycie, na koncu Roman cie zabił. Ale mimo, _e wydawało sie to nieuchronne, uratowałam cie" Patrzac na niego, czujac, ze go przekonałam, pedziłam do przodu, nie chcac go utracic ponownie. " To znaczy, _e czasami nasz los jest niezmienny, ale czasami mo_na go zmienic, ale sa te_ chwile, kiedy jest to jedynie zarys czegos, zanim cokolwiek zrobimy. Wiec kiedy nie mogłam uratowac mojej rodziny przed przejsciem, to tylko dlatego, _e takie było przeznaczenie i tego nie mogłam zmienic. Lub kiedy Riley kilka sekund przed wypadkiem powiedziała : Nie mo_esz zmienic przeszłosci, to sie po protu stało. Ale gdy znalazłam sie z powrotem w Lagunie i udało mi sie uratowac ciebie, mysle, _e udowodniłam, _e przyszłosc nie zawsze jest konkretna, nie wszystko jest nam pisane." - " Mo_e tak" powiedział, wpatrujac sie we mnie. " Ale nie mo_esz uciec karmie Ever. To nie jest sedzia, nie jest to ani dobre ani złe, jak wiekszosc ludzi sadzi. To wynik wszystkich działan - pozytywny lub negatywny - stałej równowagi wydarzen - przyczyny i skutki - dawanie i zabieranie - cos co rzucasz za siebie. " westchnał. " Jednak_e mo_esz to wyrazic, to to samo co koniec. I jak chcesz myslec inaczej, to jest to co dzieje sie tutaj. I własnie moje działanie doprowadziły mnie do tego." potrzasnał głowa. " Cały czas powtarzałem sobie, _e robiłem to z miłosci - ale teraz widze, jakie to było samolubne - poniewa_ nie mogłem _yc bez ciebie. Własnie dlatego to wszystko sie dzieje. " - " To wszystko?" potrzasnełam głowa, nie wierzac, _e jest gotów poddac sie tak łatwo. " Tak to sie skonczy? Po prostu dlatego, _e jestes pewien, _e jestes scigany przez karme i nawet nie zamierzasz próbowac walczyc? Przeszedłes tyle udowadniajac, _e mo_emy byc razem, a teraz stoimy sobie na przeszkodzie. Nie masz zamiaru spróbowac zburzyc tego muru, który stoi pomiedzy nami?" - " Ever." Jego wzrok jest ciepły, kochajacy, w pełni wyczerpujacy, ale nie zrobił nic aby w jego głosie nie było słychac pora_ki. - " Przykro mi, ale jest kilka rzeczy, wiem to" - " tak dobrze..." Potrzasnełam głowa, spuszczajac wzrok i gapiac sie w dół na ziemie, grzebiac palcem głeboko w piasku. - " Tylko dlatego, _e jestes starszy ode mnie o kilka wieków nie oznacza, _e masz ostatnie słowo. Bo jesli jestesmy w tym razem naprawde, razem _yjemy, wtedy zdajesz sobie sprawe, _e to nie tylko z toba cos sie dzieje, jestem te_ tego czescia. A ty nie mo_esz od tego uciekac - nie mo_esz uciekac ode mnie! Musimy przezywcie_yc to razem! Musi istniec sposób... " Przerwałam cała sie trzesac i nie mogac mówic dalej, poniewa_ głos ugrzazł mi w gardle. Wszystko co moge zrobic to stac przed nim i w milczeniu próbowac go skłonic do przyłaczenia sie do mnie w walce, mimo, _e nie jestem pewna czy moge wygrac. - " Nie planowałem cie zostawic" powiedział wpatrujac sie we mnie wzrokiem pełnym tesknoty. - " Nie potarfie cie zostawic Ever. Uwierz mi próbowałem, ale w koncu zawsze jakims sposobem znajdowałem sie obok ciebie. Jestes wszystkim czego pragnałem - wszystkim co kocham... ale Ever... " - " Nie ma _adnego ale. " potrzasnełam głowa, chcac mogac zatrzymac, dotknac go, wtulic moje ciało w jego ciało. - " Nie ma ale. Musi byc jakis sposób, jakies lekarstwo. A razem mo_emy go znalezc. Po prostu wiem, _e to zrobimy. Zaszlismy za daleko, by Roman mógł nas rozdzielic. Ale nie potrafie zrobic tego sama. Bez twojej pomocy. Wiec prosze obiecaj mi, obiecaj _e mi spróbujesz." Patrzy na mnie wabiac mnie do srodka. Zamyka oczy, wypełniajac cała pla_e tulipanami. Cała zatoka jesy wypełniona czerownymi płatkami, które znajduja sie na szczycie zakrzywionej zielonej łody_ki - ostateczny symbol naszej dozgonnej miłosci pokrywa teraz ka_dy cal pla_y. Potem wsuwa reke przeze mnie i prowadzi mnie do samochodu. Nasza skóra jest oddzielona tylko przez jego gietka, czarna kurtke ze skóry ekologicznej i moja koszulke z bawełny ekologicznej. Wystarczy, aby zaoszczedzic konsekwencji przypadkowej wymianie DNA, ale nie na mrowienie i ciepło, które jest miedzy nami. Rozdział 3 - " Wiesz co?" Miles gapił sie na mnie siedzac w moim samochodzie, wytrzeszczajac na mnie swoje du_e brazowe oczy i słodka twarz dziecka wijaca sie ze smiechu. - " Nie wiesz, co? Chyba nie. Po prostu ci powiem, nigdy w to nie uwierzysz! Nie musisz zgadywac" Usmiechnełam sie, słuchajac jego mysli kilka chwil przed tym jak sie odezwał i powstrzymujac sie, _eby nie powiedziec: Jedziesz na warsztaty aktorskie do Włoszech! co mi przed chwila powiedział : " Jade na obozy aktorskie do Włoszech. Nie sprostowanie, do Florencji, Włoszech. Domu Leonarda da Vinci, Michała Anioła, Raphaela... " I twojego dobrego przyjaciela Damena Augusta, ktory faktycznie znał wszystkich z tych artystów! - " Wiedziałem o takiej mo_liwosci przez kilka tygodni, ale wczoraj stało sie to oficjalne i nadal nie moge w to uwierzyc! Osiem tygodnii we Florencji, nic nie robiac tylk grajac, jedzac i rozmawiajac z goracymi włoskimi me_czyznami... " Rzuciłam na niego okiem i z powrotem na droge. " A Holtowi dobrze z tym wszystkim?" Miles spojrzał na mnie. " Ej, znasz cwiczenia. To co sie stanie we Włoszech pozostanie we Włoszech" Z wyjatkiem robienia tego. Moje mysli powirowały do Driny i Romana, zastanawiajac sie jak du_o niesmiertelnych łotrów wcia_ tam tylko czekaja, aby pokazac sie w Laguna Beach i przesladowac mnie. ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhot-wife.htw.pl
|