« M E N U » |
»
|
» Ktoś, kto mówi, że nie zna się na sztuce, źle zna samego siebie. | » Aleksander Scibor-Rylski - Człowiek z marmuru - scenariusz (1976), literatura polska, Aleksander Scibor-Rylski | » Alfabetyczny spis bitew polskich wg G.Boczkowskiego, Historia, KONKURSY PRZEDMIOTOWE, LOSY ZOLNIERZA I DZIEJE ORĘŻA POLSKIEGO, OD OBERTYNA 1531 DO WIEDNIA 1683, LITERATURA OBOWIĄZKOWA | » Aleksander Fredro - Pan Jowialski, rok II, Historia literatury polskiej do 1918, Romantyzm, Streszczenia (romantyzm), Romantyzm | » Aleksander Dumas - Dartagnan, Literatura, Dumas Alexander | » Aleksander Puszkin - Dama pikowa (tłum. polskie), Filologia Rosyjska, Historia Literatury Rosyjskiej, Semestr I | » Aleksander Dumas - Jozef Balsamo, Literatura, Dumas Alexander | » Aleksander Fredro śluby panieńskie, Historia literatury - oświecenie i romantyzm, Streszczenia - romantyzm | » Aleksander Dumas - Kawaler de Maison-Rouge, Literatura, Dumas Alexander | » Alfred Szklarski - Przygody Tomka 9 - Tomek w grobowcach faraonów, Biblioteka, KSIĄŻKI NIEPOUKŁADANE, Książki, Szklarski Alfred | » Alfred Szklarski - Przygody Tomka 2 - Tomek na Czarnym Lądzie, Biblioteka, KSIĄŻKI NIEPOUKŁADANE, Książki, Szklarski Alfred |
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plonlycovers.opx.pl
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Boris Akunin Lektura nadobowiązkowa Wniekłassnoje cztenie Z rosyjskiego przełożyła Ewa Rojewska–Olejarczuk Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych — żywych czy zmarłych — jest całkowicie przypadkowe. Autor dziękuje za pomoc Mile, Irinie, Fiodorowi, Siergiejowi, Wiktorowi i Wowoczce Rozdział pierwszy Opowieść nieznajomego Hyzia mają z tą miłością, pomyślał Korespondent, jadąc ruchomymi schodami i wpatrując się w napływający z góry billboard. Reklama była taka: ręka w staromodnej skórzanej rękawicy trzyma za kolczastą łodygę wspaniałą różę, pod tym dwuwiersz: Aby się nie poranić kolcami miłości, „Trzech muszkieterów” warto na schadzce ugościć. I niżej gotyckim liternictwem: „Prezerwatywy «Trzej muszkieterowie». Rozmiary «Portos», «Atos», «Aramis».” Wierszyk, oczywiście, nędzny, ale z formalnego punktu widzenia on też jest poezją. Czyż to nie dziwne, że spośród trzech podstawowych instynktów — instynktu zaspokojenia głodu, instynktu samozachowawczego i instynktu przedłużenia gatunku — poezja uczepiła się jednego, najmniej ważnego. Czy istnieje choć jeden genialny wiersz, opiewający uczucie głodu albo strachu? Nie. A tymczasem pusty brzuch czy śmiertelne przerażenie to uczucia o wiele silniejsze niż miłosna tęsknota. Miłość — też coś. (Tu Korespondent gniewnie pokręcił głową). Cóż, żadnej miłości nie ma, mija już pięćset siedemnaście dni, jak spoczęła na Cmentarzu Wagańkowskim, i nic, jakoś się żyje. Nawet lepiej niż dotąd. A gdyby miłość nie umarła, on nigdy nie poznałby Wielkiej Tajemnicy. Wiódłby nadal głupie życie, oglądał w telewizji Krainę cudów i kopal grządki na daczy. A potem umarłby jak ślepy baran, nie odnajdując Drogi. Z drugiego billboardu, już nie reklamowego, lecz po prostu mającego poprawiać nastrój, posyłała Korespondentowi pocałunek dziewczyna w mundurku pracownicy metra. „Dobrej drogi” — głosił napis poniżej. Korespondent skłonił się uprzejmie i powiedział: „Dziękuję”. Widząc kolejny billboard, nawołujący do lokowania gotówki w oddziałach towarzystwa kredytowo–oszczędnościowego „Kapitan Kopiejkin”, Korespondent wyjął notes — warto to zapisać, by później sprawdzić — ale w tej samej chwili zauważył, że coś jest przed nim nie w porządku: jakiś chłopak stał obok wymalowanej dziewczyny, tarasując przejście. Korespondent wszedł kilka stopni wyżej, dotknął ramienia chłopaka i powiedział: — Stoi się z prawej, przechodzi z lewej. Młody człowiek już otwierał usta — pewnie chcąc mu od — szczeknąć, ale spojrzawszy uważniej w surowe, jasne oczy Korespondenta i zatrzymawszy wzrok na jego szerokich barach (rezultat porannego joggingu i ćwiczeń z hantlami), przesunął się i zrobił miejsce. Tak więc Korespondent ruszył dalej, chociaż do szczytu schodów było jeszcze daleko. Nie szkodzi, to dobrze robi na kondycję. Nikt więcej nie stał po lewej stronie, niemniej, wspinając się, Korespondent zdążył odpowiedzieć: „Nie”, reklamie szamponu, nawołującej: „Powiedz «nie» łupieżowi”, i spytać: „Jak?”, paniusię ze znaczkiem: „Jeśli chcesz schudnąć, zapytaj mnie jak”. — Co? — zdziwiła się w pierwszej chwili paniusia, ale szybko się połapała i rozpromieniła w uśmiechu. — Chce pan schudnąć? — Nie — odrzekł Korespondent. — Już schudłem. Dawniej miałem brzuch, a teraz widzi pani? — Obciągnął marynarkę, żeby kobieta zobaczyła, jaką ma świetną sylwetkę. — No to po co pan mnie pyta, jak schudnąć? — zdziwiła się jeszcze bardziej paniusia. — Nie pytałem pani, jak schudnąć. Po prostu spytałem: jak? Jak pani nie wstyd oszukiwać ludzi i wykorzystywać ich naiwność? Żeby schudnąć, trzeba mało jeść, innych sposobów nie ma. Ja na przykład przestałem jeść i schudłem o trzydzieści dwa kilogramy. Oszustka rozejrzała się lękliwie i spytała żałosnym głosem: — Czego pan ode mnie chce? I w ogóle kim pan jest? — Korespondent, do usług — odparł i uśmiechnął się, bo samo brzmienie tego słowa sprawiało mu przyjemność. — Co? Jak? — stropiła się paniusia. — Chce pani wiedzieć, czyim jestem korespondentem? — zapytał uprzejmie. — Prawdy. Życzę pani wszystkiego dobrego. Proszę się zastanowić, czy żyje pani uczciwie. Dotknął dwoma palcami ronda nieistniejącego kapelusza i zszedł ze schodów na szarą podłogę westybulu. Tak. Gdzie tu jest wyjście na Solankę? Aha. W ogłoszeniu reklamowym był tylko numer kontaktowy, pod którym zadano Korespondentowi mnóstwo całkiem niepotrzebnych pytań, ale on, jak prawdziwy, rasowy dziennikarz, zdołał jednak zdobyć adres. Korespondent wyjął z kieszeni złożoną we czworo stronicę pisma „Eros” i rozwinął ją. O, jest. KRAJ RAD Potrzebujesz dobrej rady, ale nie wiesz, do kogo się zwrócić? Zamierzasz podjąć ważną decyzję, ale wciąż się wahasz? Zdaje ci się, że wszystko przepadło, że nie masz już wyjścia? Nie ma sytuacji bez wyjścia! Wyjście jest zawsze! Znajdzie się dla ciebie specjalista od mądrych rad MAGISTER N. FANDORIN. PREZES „KRAJU RAD” — czarodziejskiej krainy, do której niepotrzebna jest wiza i gdzie każdy gość zostanie przyjęty z szacunkiem i zrozumieniem Rezultat gwarantowany! Telefon kontaktowy 7–095–8887777 Niczego sobie ogłoszenie, na całą kolumnę. Korespondent zadzwonił do działu reklamy „Erosa”, ohydnego pornograficznego wydawnictwa, które regularnie kupował w kiosku (trzeba wszak obserwować postępujący upadek obyczajów), i dowiedział się, że ogłoszenie na całą kolumnę kosztuje piętnaście tysięcy dolarów. A więc specjalista od mądrych rad forsy ma jak lodu, jego biznes rozkwita. I co za nazwa — „Kraj Rad”. Ale jaja! — jak mówią dzisiejsi cynicy. Nie szkodzi, jeszcze zobaczymy, kto będzie się śmiał ostatni. Pod ogłoszeniem widniał zapisany drobnym, nierównym pismem podyktowany przez telefon adres: ul. Solanka 1, biuro 13 A. Korespondent złożył gazetę i schował ją z powrotem do kieszeni (znajdował się tam jeszcze jeden papier i palce Korespondenta czule pogładziły jego twarde, ostre krawędzie), po czym ruszył podziemnym przejściem w lewo. Za każdym razem przed sesją wyjazdową ogarniało go szczególne wzruszenie, które było chyba główną atrakcją powierzonej mu misji. Do czego można by porównać to uczucie? Jak gdyby pierś wciągała nie duszne moskiewskie powietrze, ale schłodzonego szampana, który łaskocze oskrzela i tchawicę rozkosznymi bąbelkami. Ale nie jest to brawura ani, broń Boże, zadufanie — hulaj dusza, jak zechcę, to wydam wyrok skazujący, jak zechcę, to ułaskawię. Żadnej przemocy, żadnych uprzedzeń. Skoro cię wybrano, byś był karcącym okiem i grożącym palcem, musisz się wyrzec wszystkiego, co osobiste, nie wyrywać się do przodu. A jednak chyba mam w sobie coś szczególnego, skoro wybrano właśnie mnie, pomyślał Korespondent i z zadowoleniem przejrzał się w witrynie kiosku: słuszny wzrost, zgrabna sylwetka, garnitur wprawdzie workowaty, ale elegancki, chociaż kupiony jeszcze w siedemdziesiątym siódmym, w czasie wyjazdu służbowego do Bejrutu. Budynek oznaczony numerem jeden na Solance zajmował niemal cały kwartał, miał kilka podwórek i mnóstwo wejść. I bądź tu mądry, zgadnij, gdzie jest biuro 13A. Wreszcie je znalazł. No, no, interesujący ten „Kraj Rad”: żadnego szyldu czy tabliczki. Widać magister N. Fandorin nie afiszuje się przed sąsiadami ze swym biznesem. Gorąco, podpowiadało przyśpieszone bicie serca, gorąco. Wejście do biura rozczarowało Korespondenta. Ani ochroniarzy, ani recepcjonistki, brak nawet domofonu — każdy, kto chce, może swobodnie wejść. Ściany odrapane, winda przedpotopowa. Oczywiście: biznesmen reklamujący się na całą kolumnę udaje biedaka, uchyla się od płacenia podatków, nie chce się dzielić ze społeczeństwem swoimi nielegalnymi dochodami. Na czwartym piętrze drzwi z mosiężną tabliczką — po prostu „Biuro 13A” i nic więcej. Otworzyła Korespondentowi długonoga piękność o fioletowych włosach i szalonych zielonych oczach. Obcisłe skórzane legginsy, niebotyczne obcasy, pomarańczowe usta. — Dobrze trafiłem? — spytał Korespondent. — Tu mieści się firma „Kraj Rad”? I nagły chłodek rozczarowania: a może to po prostu agencja towarzyska? Reklamę zamieściło przecież pismo „Eros”. Jeśli tak, to Korespondent zmarnował tylko czas, drobne wykroczenia to nie jego domena. — Absolutnie — odparła efektowna dziewoja. — So was? To po niemiecku, zorientował się po chwili Korespondent. Znaczy: „No i?”. Niezbyt uprzejmie. — Przeczytałem w reklamie, że można tu kupić radę… A jestem akurat w takiej sytuacji, że bardzo potrzebuję rady… Umyślnie tak to sformułował. Jeżeli to agencja towarzyska, zaraz wystawią go za drzwi. Ale egzotyczna ślicznotka skinęła głową. — Klient? Z ogłoszenia? Entréz. Poliglotka dla ubogich. Wygląd biura potwierdzał hipotezę Korespondenta, że właściciel chce oszukać fiskusa. Dawna komunałka, żadnych nowoczesnych luksusów. Korytarz z jakimiś grawiura — mi na ścianach prowadził do malutkiego sekretariatu: biurko z komputerem, niewielka kanapa, kaktus na parapecie — czytaj: „jesteśmy biedni, ale uczciwi” itede. Kolorowa nimfa usiadła przed komputerem, z czego wynikało, że jest tu sekretarką. Korespondent tylko pokiwał głową. Pewnie przed przyjściem kontroli podatkowej ta cala Helia zmywa makijaż i przebiera się w skromne szmatki, bo przecież wystarczy na nią spojrzeć i od razu widać jak na dłoni, za jaką pracę jej tu płacą, i to na pewno niemało. — Login? Hasło? — spytała lalunia, przebiegając palcami po klawiaturze. Korespondent znów się zaniepokoił — czy to aby nie pomyłka. Hasło? Czyżby to był jakiś zamknięty klub?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhot-wife.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobry przykład - połowa kazania. Adalberg I ty, Brutusie, przeciwko mnie?! (Et tu, Brute, contra me?! ) Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p. n. e) Do polowania na pchły i męża nie trzeba mieć karty myśliwskiej. Zygmunt Fijas W ciepłym klimacie najłatwiej wyrastają zimni dranie. Gdybym tylko wiedział, powinienem był zostać zegarmistrzem. - Albert Einstein (1879-1955) komentując swoją rolę w skonstruowaniu bomby atomowej
|
|