« M E N U » |
»
|
» Ktoś, kto mówi, że nie zna się na sztuce, źle zna samego siebie. | » Aleksander Wojciechowski - malarstwo po 45 r., Historia sztuki, Historia sztuki | » Aleksander Fredro - Pan Jowialski, rok II, Historia literatury polskiej do 1918, Romantyzm, Streszczenia (romantyzm), Romantyzm | » Akta Golgoty - Philipp Vandenberg, ► Ebooki ◄, • Thriller •, • Akta Golgoty Philipp Vandenberg • | » ALEKSANDER KAMIĹSKI, Pedagogika, pedagogika społeczna | » Aleksander Krawczuk - Kleopatra(1), e-books, e-książki, ksiązki, , .-y | » Aleksander Dumas - Dartagnan, Literatura, Dumas Alexander | » Aleksander Fredro - Pan Geldhab, ♠Filologia Polska♠, ROMANTYZM, Fredro | » Aleksandra Brylska - Reprezentacje ataków atomowych na Hiroszimę i Nagasaki oraz przedstawienia bomby atomowej w Polsce, Japonia | » Aleksander Wit Labuda Eksplikacja tekstu, edukacja,hobby,, Edukacja, teoria. lit., kulturoznawstwo, socjologia | » Aleksander Puszkin - Dama pikowa (tłum. polskie), Filologia Rosyjska, Historia Literatury Rosyjskiej, Semestr I |
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plaramix.keep.pl
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Arkadiusz SzynakaAleksanderAleksander le�a� rozleniwiony na kocu w ogrodzie. By�o ciep�e popo�udniep�nego lata. Dzie� wolny, absolutnie nic si� nie dzia�o. Wiatr w usypiaj�cymtempie lekko rusza� li�ciami w koronach owocowych drzew. Ale jego letniepodmuchy nie dociera�y do ziemi. Koc roz�o�ono na trawie, pod star� �liw� przyagrestowych krzewach i k�pach tulipan�w. S�o�ce rogrzewa�o we�n� przebijaj�c si�przez pokrzywione ga��zie z fioletem owoc�w.Aleksander przeci�gn�� si� mru��c oczy. Lubi� to wylegiwanie si� i poczuciechwilowego braku obowi�zk�w. S�ysza� ptaki buszuj�ce ze �piewem na szczytachdrzew i psa s�siad�w kr�c�cego si� przy p�ocie ogrodu. Z kuchni, przez tylnedrzwi domu, dochodzi�y go odg�osy przygotowywania obiadu. D�wi�ki w og�le gofascynowa�y. Mo�e dlatego, �e dom sta� w cichej, skrajnej dzielnicy miasta, tu�przy lesie na wzg�rzach. Nie by�o tu zgie�ku, przewa�a�y g�osy natury. Mo�na si�by�o ws�uchiwa� w nie bez ko�ca i odgadywa� co kt�ry oznacza.Na przyk�ad to seryjne, przerywane co chwila drapanie to odg�os pazurk�wwiewi�rki na korze drzewa. Aleksander odwr�ci� si� brzuchem do g�ry i przyj�a�si� �liwie nad sob�. Tak, by�a tam ma�a ruda wiewi�rka. Pomyka�a po pniu jakp�omyk. Aleksander zamkn�� oczy przed blaskiem s�o�ca i prawie bezwiednieprzekr�ci� g�ow� za brz�czeniem owada wylatuj�cego z kwiat�w. To na pewno niepszczo�a, bo za niski d�wi�k, to raczej trzmiel, lub trute�. Tak, d�wi�ki tociekawa rzecz. A przecie� s� jeszcze zapachy. Taki krzak agrestu na przyk�ad.Rozgrzany s�o�cem trwoni� woko�o aromat sok�w ze swoich owoc�w i li�ci.Aleksander odwr�ci� si� na bok w kierunku krzewu i g��boko odetchn��. Poczu�jeszcze zapach ogrodowej ziemi, korzeni i strzy�onej trawy. Najbardziej lubi�,kiedy d�wi�ki z zapachami przeplata�y si�, jak w��czka w serwetce na stolik,tworz�c wsp�lnie trwa�� i zgran� kompozycj�. Co� jakby wypleciony obraz czasu imiejsca. Oczywi�cie przyjemnym by�o te� obserwowa�. Chmury, drzewa na wietrze,lot ptak�w, ryby w akwarium. Ale przecie� nie zawsze wszystko mo�na by�ozobaczy�, a d�wi�k i zapach dawa�y czasem szybszy i pe�niejszy obraz. Tak jakteraz, kiedy ha�asy z domu i zapach zza otwartych drzwi wyra�nie m�wi�y, �ezaraz b�dzie posi�ek.Jakby z przekory do samego siebie odwr�ci� si� na brzuch i spojrza�badawczo na dom.- Aleksandrze ! - rozleg� si� stamt�d kobiecy g�os - Gdzie jeste�Aleksandrze? Czas na obiad.Dok�adnie tak jak wiedzia�. Powoli wyci�gn�� si� na kocu, potem wsta� iwszed� do domu przez uchylone drzwi. Jasnym korytarzem wy�o�onym drewnem ibr�zowymi kaflami na pod�odze przeszed� prosto do s�onecznej kuchni, gdzie ca�arodzina przekomarzaj�c si� siedzia�a ju� za sto�em. Zaj�� swoje miejsce iciekawie zagl�dn�� do talerza.- Smacznego kotku - powiedzia�a Joanna drapi�c go delikatnie za uchem.Przed wieczorem Aleksander spacerowa� po okolicy. Lubi� takie ciche,sekretne w�dr�wki. Stara� si� znika� tak, �eby nikt z rodziny tego nie zauwa�y�.Na przyk�ad wczesnym �witem, w czasie popo�udniowej sjesty, a czasami nawet wnocy. Rzadko przekrada� si� do miasta. Wola� raczej chodzi� le�nymi wzg�rzami,w��czy� si� wzd�u� rzeki, czasem dociera� nawet do pierwszych jezior le��cychwiele godzin marszu od domu.Nic go tak nie emocjonowa�o jak nocna wyprawa za�nie�onym lasem, alboprze�lizgiwanie si� przez nadrzeczne zaro�la przy wiosennej pe�ni. Wiele nauczy�si� w trakcie tych w�dr�wek, widywa� niesamowite rzeczy, a jego �ycie bywa�o wniebezpiecze�stwie. Czasem przypomina� sobie jak poznawa� �wiat jako dziecko,pod opiek� matki w ma�ym miasteczku.Wszystko go ciekawi�o. Kiedy my�la�, �e jest ju� bardzo doros�y i m�dry, i�e �wiat to jego rodzinne podw�rko, trafi� do tego domu w innym mie�cie. Dobrzemu tu by�o. Ale najpierw, przez pierwsze dni czu� si� strasznie zagubiony.Dzielnica by�a w trakcie budowy, nie by�o jeszcze wszystkich dom�w, a te costa�y w wi�kszo�ci by�y puste. Kr�ci�o si� tu mn�stwo ludzi, ha�asowa�y maszyny,wszystko by�o inne ni� w jego miasteczku. �wiat okaza� si� o wiele wi�kszy iinny ni� s�dzi�.Pewnego razu, gdy niepewnie wygl�da� przez p�ot na zewn�trz ogrodu, pe�ennag�ej ciekawo�ci postanowi� przej�� na drug� stron�, obejrze� okolic� i obej��dom z zewn�trz. Wtedy zobaczy� inne uliczki dzielnicy, las, miasto w dolinie,odleg�e g�ry. Z trudem trafi� z powrotem do domu, ale od tego momentu zacz�ysi� jego wyprawy. Najpierw podchodzi� do wszystkiego nowego otwarcie i z naiwn�odwag�. Jednak bardzo szybko i bole�nie nauczy� si� ostro�no�ci. Skrada� si�,podpatrywa�, uczy� si�, obserwowa� i na�ladowa�. Kiedy min�� rok potafi�zachowa� si� jak dziki mieszkaniec lasu i nie mniej dziki ulicznik z przedmie��.Wiedzia� jak polowa� i walczy�, jak ucieka� i kry� si�. Zacz�� wychodzi� naco raz d�u�sze, niebezpieczne trasy i w odleglejsze, nie�atwo dost�pne miejsca.Dotar� nawet do zamglonych g�r - pe�ne trzy dni drogi w jedn� stron�. Nie by�ogo przesz�o dwa tygodnie, a gdy wr�ci� brudny, zm�czony i ranny rodzina zamiastukara�, przyj�a go z rado�ci� i ulg�. Od tej pory wiedzia� na pewno, �eakceptowali go takim jaki jest - w��czykijem. Nawet gdy przypadkiem zauwa�alijego znikni�cie, nie robili �adnych problem�w. Chyba byli nawet z niego dumni. Aon na pewno ich kocha�. W ko�cu, zawsze wraca� do domu.O zmierzchu zszed� z le�nego wzg�rza, przy kt�rym sta� dom, prosto pod p�otogrodu. Niskie, czerwone s�o�ce ostatkiem promieni �wieci�o mu w oczy zza g�r.Podszed� do starej wierzby, wspi�� si� na jej pie�, przesun�� si� po ga��zi zap�ot i zeskoczy� do ogrodu. Otrz�sn�� si� z igliwia, a potem ruszy� �cie�k� przygrz�dkach z marchewk� w kierunku domu. By�o parno, owady lata�y za swoimisprawami w wieczornym powietrzu, �wierszcze dawa�y darmowe koncerty, a w rogugrodu na pewno dusz�co pachnia� wielki krzak r�y.Aleksander nie mia� dzi� ochoty na wdychanie tego zapachu, kiedy po le�nejw�dr�wce ci�gle czu� rozgrzan� �ywic� i igliwie. Skr�ci� wcze�niej na trawnik iposzed� prosto w kierunku uchylonego okienka piwnicznego. Latem to dobra drogana wchodzenie do domu - z upa�u w ch��d piwnicy. Kiedy ju� przechodzi� przezlufcik, jaki� zagubiony podmuch wiatru przywia� do niego wo� r�y.Czuj�c j� zmarszczy� si�. By�a jaka� m�cz�ca, jakby zduszona nie�wierzo�ci�.Zupe�nie jakby Roman podlewa� dzi� ogr�d wod� z nawozem. Ale wtedy pachnia�abyca�a ziemia i by�oby wilgotno. Zreszt� jaki sens podlewa� ogr�d skoro noc�wyra�nie b�dzie pada�? Aleksander zeskoczy� z parapetu na terakotow� pod�og� ikichn�� czuj�c kurz ze st�chlizn�. Joanna jeszcze nie znalaz�a czasu tego lata,�eby tu sprz�tn��. No c�, dzi�ki temu m�g� zapolowa� na myszy we w�asnym domu.Ale pora ju� zrobi� tu porz�dek, inaczej znowu mog� mie� dzikich lokator�wRuszy� do drzwi z desek z tr�jk�tn� szczelin� wyci�t� przy pod�odze. Kiedyprzeciska� si� na drug� stron� jeszcze raz pomy�la� o r�y - a mo�e tylko j�podlewano? Zreszt� niewa�ne, wspina� si� po schodach z piwnicy na korytarz is�ysza� ju� rozmowy rodziny i �miech Magdy, starszej c�rki. Czas popracowa�,spe�ni� sw�j obowi�zek bycia kotem domowym. Pozwoli� si� czochra�, g�aska� iprzytula�, ugania� si� za �mieszn� futrzast� kulk�, po�o�y� si� na kolanachJoanny i troch� pomrucze�. Potem sprawdzi� co robi Roman, pokr�ci� mu si� podnogami i na ko�cu poprzeszkadza� Krzysiowi, m�odszemu synowi. A wreszcie zasn��na swoim ulubionym kocyku, albo na ��ku razem z Magd� - to ju� zale�nie odhumoru.Noc� Aleksander zbudzi� si� raptownie na ko�drze przy nogach Magdy. Niewiedzia� dlaczego. Zastyg� nieruchomy ws�uchuj�c si� w cisz� z lekko uniesion�g�ow� i p�przymkni�tymi powiekami. S�ysza� tylko oddech Magdy. Ale w ciszy by�owyra�ne napi�cie. Jakby kto� obok oczekiwa� na jego reakcj�. Aleksander poczu�si� dziwnie. Pok�j trwa� w milczeniu leciutko roz�wietlony nieruchomymipasemkami ksi�ycowego �wiat�a, wpadaj�cymi do �rodka przez szczeliny w�aluzjach. Nie otwieraj�c szerzej oczu, �eby nie zdradzi� si� ich blaskiem i nieruszaj�c g�ow� zerkn�� na prawo i lewo. Nic si� nie rusza�o i nic w mrocznychcieniach pokoju nie wygl�da�o obco. Mo�e to deszcz? Nie, ju� nie pada�o. A mo�eto jaki� nocny ptak krzykn�� w ogrodzie?Aleksander powoli po�o�y� si� z powrotem na ko�drze. Zamkn�� oczy, ziewn�� iwtedy poczu� zapach z krzaku r�y. Sennie zamy�li� si� nad tym. Okno by�ozamkni�te i zapach nie m�g� pochodzi� z zewn�trz. W pokoju te� nie by�o kwiat�w.Zreszt� by� to raczej ten nie�wierzy zapach jakby nawozu. Czy�by Romanprzygotowywa� go w pokoju c�rki? Bzdura, nic nie pachnia�o gdy tu przyszed�. Amo�e ona pomaga�a mu w ogrodzie? Te� nie. Przecie� bawi� si� z ni� wieczorem inic nie wyczu�. Poza tym k�pa�a si� przed snem. Tak w og�le, to sk�d dochodzi�ten zapach? Ju� przysypiaj�c, leniwie odwr�ci� g�ow� w g�r� ��ka i odetchn��.Zaskoczony a� otworzy� oczy. Zalatywa�o od Magdy. Wsta� i mi�kko podszed� dojej twarzy. Spa�a. Lekko si� u�miecha�a rozchylonymi ustami. Za ka�dym jejcichym oddechem unosi� si� nad ni� ten zapach. No c�, najwyra�niej musia�azje�� co� ci�kiego na kolacj�. Aleksander odwr�ci� si� i ruszy� z powrotem naswoje miejsce w nogach ��ka. Odruchowo spojrza� na uchylone drzwi do ciemnegokorytarza. Poczu� jak sztywniej�ce mi�nie i zje�one w�osy na karku. Niechodzi�o tylko o to, �e wyra�niej lecia�o stamt�d wyczuwalnie dusz�co ci�kimzapachem jakby ziemi czy kompostu. Ta wo� porusza�a si�, oddala�a.Aleksander delikatnie zszed� z ��ka i zatrzyma� si� bezszelestnie w progudrzwi. S�ucha�, lecz by�a tam tylko cisza. Wyt�y� oczy, ale w mroku nie drgn���aden inny mrok. By� tylko ten zanikaj�cy zapach. Nisko przyczajony i napi�tywszed� chy�kiem w ciemno�� korytarza. Zatrzyma� si� maj�c za sob� �cian�, nicsi� nie sta�o. Mi�kkim dywanem cicho...
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhot-wife.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobry przykład - połowa kazania. Adalberg I ty, Brutusie, przeciwko mnie?! (Et tu, Brute, contra me?! ) Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p. n. e) Do polowania na pchły i męża nie trzeba mieć karty myśliwskiej. Zygmunt Fijas W ciepłym klimacie najłatwiej wyrastają zimni dranie. Gdybym tylko wiedział, powinienem był zostać zegarmistrzem. - Albert Einstein (1879-1955) komentując swoją rolę w skonstruowaniu bomby atomowej
|
|