[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ]
ALLAN COLE & CHRIS BUNCH    Ĺwiaty Wilka  (PrzeĹoĹźyĹ : RadosĹaw Kot)    KSIÄGA PIERWSZA SANS SABRE (Bez szabli) ROZDZIAĹ PIERWSZY  OdgĹos syren alarmowych niĂłsĹ siÄ przez pokĹady krÄ
Ĺźownika, werbel ciÄĹźkich butĂłw zamieraĹ z wolna w coraz dalszych pomieszczeniach. Oficer z zadowoleniem kiwnÄ
Ĺ gĹowÄ
, widzÄ
c jarzÄ
cy siÄ napis GOTOWOĹÄ BOJOWA. OdnotowaĹ w pamiÄci, by przy najbliĹźszej okazji daÄ w koĹÄ maruderom, i wraz z fotelem obrĂłciĹ siÄ w stronÄ kapitana. - Wszystkie stanowiska obsadzone - zameldowaĹ. Kapitan dotknÄ
Ĺ zawieszonego pod czarnÄ
tunikÄ
miniaturowego relikwiarza, po czym wĹÄ
czyĹ mikrofon. - SkĹoĹcie gĹowy, pora na modlitwÄ do Talameina. - O Panie, ktĂłry znasz wszelkÄ
rzecz, pobĹogosĹaw nas, bo uderzamy na niewiernych. Jako sĹudzy twoi uniĹźenie prosimy o pomoc w odniesieniu zwyciÄstwa... Niech tak siÄ stanie. - Niech tak siÄ stanie - odpowiedziaĹ chĂłr gĹosĂłw z kaĹźdego pokĹadu jednostki. Kapitan zmieniĹ kanaĹ ĹÄ
cznoĹci. - Radio, pilnujcie wszystkiego. Systemy uzbrojenia, przygotowaÄ siÄ do odpalenia LRM, wyrzutnie dwa, cztery, szeĹÄ. Cel w polu widzenia. Statek handlowy. Radio, nawiÄ
zaÄ ĹÄ
cznoĹÄ z namierzonym obiektem. Systemy, odpalaÄ na mĂłj rozkaz, po poddaniu siÄ nieprzyjaciela. Koniec nadawania z mostka, bez odzewu. Wedle wszelkich danych Ĺupem krÄ
Ĺźownika padĹ kolejny frachtowiec klasy Register buszujÄ
cy na peryferiach galaktyki w poszukiwaniu nowych zĹóş kopalin. Jajowaty kadĹub frachtowca nosiĹ Ĺlady wielokrotnego Ĺatania i malowania. Spod warstw farby wyzieraĹy rdzawe plamy przetarÄ atmosferycznych. PajÄcze podpory Ĺadownicze kuliĹy siÄ trwoĹźnie, masywne manipulatory do prac ziemnych wystawaĹy spod dziobu. CaĹoĹÄ przypominaĹa wiekowego kraba uciekajÄ
cego przed gĹodnym rekinem. W rzeczywistoĹci byĹa to jednostka pomocnicza Cienfuegos, imperialny statek zwiadowczy (a w zasadzie szpiegowski), ktĂłry wypeĹniĹ juĹź misjÄ i podÄ
ĹźaĹ do bazy. Â WyciÄ
g z raportu porannego, II Dywizjon (Saber), sekcja - Mantis: Â Wymienieni poniĹźej od dnia dzisiejszego peĹniÄ
tymczasowÄ
sĹuĹźbÄ na imperialnym statku pomocniczym Cienfuegos (plik x, OP CAMFAR): STEN, (NI), por., dow., sekcja - Mantis 13, syst. uzbr.; KILGOUR ALEX, sierĹź., podof. ĹÄ
czn., mat. wybuch.; KALDERASH IDA, kapr., pilotaĹź i elektronika; MORREL BET, st. szer., treser, zwierz.; BLYRCHYNAUS, bez stopnia, antropolog, lekarz. Grupa z wĹasnym wyposaĹźeniem, zestawy 45 i 46. UWAGA: OP CAMFAR w dir O/C Korpus Merkurego, dostÄp puĹk. Ian Mahoney, dowĂłdca korpusu. Â Sten z aprobatÄ
spojrzaĹ na nagÄ
postaÄ kobiecÄ
jaĹniejÄ
cÄ
w blasku lamp stroboskopowych zawieszonych nad uprawami hydroponicznymi. Z wolna utorowaĹ sobie drogÄ miedzy dwoma czarno - biaĹymi tygrysami syberyjskimi. Jeden z zaspanych kotĂłw zerknÄ
Ĺ naĹ, otwierajÄ
c tylko jedno oko. MruknÄ
Ĺ przeciÄ
gle, rozpoznajÄ
c przybysza, po czym wrĂłciĹ do wylizywania podgardla kompana. Bet obrĂłciĹa siÄ i zmarszczyĹa brwi na widok Stena. WciÄ
Ĺź robiĹa na nim wraĹźenie - drobna, jasnowĹosa, opalona oraz wspaniale umiÄĹniona. ZawahaĹa siÄ, ale ostatecznie wyszĹa spomiÄdzy roĹlinnoĹci i przysiadĹa obok mÄĹźczyzny. Sten byĹ tylko trochÄ wyĹźszy od Bet. MiaĹ zdecydowanie bardziej wyraziste oczy, a takĹźe smuklejszÄ
sylwetkÄ upodabniajÄ
cÄ
go do akrobaty cyrkowego. - MyĹlaĹam, Ĺźe Ĺpisz. - Nie mogĹem zasnÄ
Ä. Przez chwilÄ siedzieli w ciszy przerywanej tylko pomrukiwaniem Munina i Hugina, dwĂłch wielkich kotĂłw Bet. Ĺťadne z nich nigdy nie byĹo szczegĂłlnie wygadane, zwĹaszcza gdy chodziĹo o... - A moĹźe jednak - rzekĹ w pewnej chwili Sten - powinniĹmy, no wiesz, porozmawiaÄ. - Chcesz wiedzieÄ, co siÄ popsuĹo miÄdzy nami? - Tyle to sam siÄ domyĹlam. - WÄ
tpiÄ - odparĹa Bet po krĂłtkim namyĹle. - ByliĹmy trochÄ razem. MyĹlÄ, Ĺźe wszystko siÄ pogmatwaĹo przez tÄ gĹupiÄ
operacjÄ. CaĹe wieki gnijemy na tym statku... - I warczymy na siebie - dodaĹ Sten. - To teĹź. - PĂłjdziemy do mojej kabiny? Tam... - ZabrakĹo mu sĹĂłw. Nie ma co, romantyczne zaproszenie, pomyĹlaĹ. Bet zawahaĹa siÄ, ostatecznie jednak pokrÄciĹa gĹowÄ
. - Nie, lepiej zostawmy sprawy swojemu biegowi. Do powrotu. MoĹźe... moĹźe gdy dotrzemy juĹź na R i R... to znowu bÄdzie jak dawniej. Sten westchnÄ
Ĺ, w koĹcu przytaknÄ
Ĺ. Bet chyba miaĹa racjÄ, naleĹźaĹo poczekaÄ... - Nie przeszkadzam kochankom? - odezwaĹ siÄ nagle interkom. - Mamy maĹe kĹopoty. - Jakie, Ido? - spytaĹ Sten. Tygrysy zjeĹźyĹy sierĹÄ, zamiotĹy ogonami. - Od tyĹu podchodzi nas jakiĹ krÄ
Ĺźownik. Wielki i obrzydliwy. Bet i Sten zerwali siÄ na rĂłwne nogi, by pobiec do centrali. Â Stosunkowo nieduĹźy mÄĹźczyzna, niemal tak samo szeroki jak wysoki, pochrzÄ
kujÄ
c przeglÄ
daĹ pliki kosmicznego katalogu Janesa. Alex miaĹ mocnÄ
budowÄ ciaĹa i niezwykĹÄ
muskulaturÄ. W zasadzie byĹ obywatelem Ĺwiata, ale mĂłwiĹ z akcentem odziedziczonym po Szkotach, ktĂłrzy jako pierwsi skolonizowali jego planetÄ, - co sugerowaĹo pochodzenie najgorsze z moĹźliwych. - Tylko tego nam brakowaĹo - mruknÄ
Ĺ pod nosem, ujrzawszy opis ĹcigajÄ
cej ich jednostki. Sten zajrzaĹ mu przez ramiÄ i przeczytaĹ gĹoĹno: - 619.532. Dawny imperialny krÄ
Ĺźownik Turnmaa, klasa Karjala. Wymiary: sto dziewiÄÄdziesiÄ
t metrĂłw na trzydzieĹci cztery metry... Cholerstwo... - Imperialna zaĹoga UczyĹa dwudziestu szeĹciu oficerĂłw i sto dwadzieĹcia piÄÄ... - W ten sposĂłb jest nas czworo, plus dwa tygrysy, przeciwko pĂłĹtorej setki - wtrÄ
ciĹa siÄ Ida w zadumie. PochodziĹa z Rom. Jej rasa wyróşniaĹa siÄ po pierwsze przysadzistoĹciÄ
, po drugie chciwoĹciÄ
, dlatego maczaĹa palce niemal we wszystkich interesach dokonywanych w obrÄbie Imperium. - Taki ukĹad nie daje nam wiÄkszych szans. Sten zignorowaĹ tÄ uwagÄ i czytaĹ dalej: - Uzbrojenie: szeĹÄ wyrzutni przeciwokrÄtowych typu Goblin z zapasem piÄÄdziesiÄciu czterech pociskĂłw... cztery moduĹy laserowe typu Lynx... standardowe atmosferyczne wyposaĹźenie przeciwlotnicze... jedno dziaĹko wielolufowe, laser bojowy typu Bell, staĹe wieĹźyczki ponad pokĹadem A... Ma czym kÄ
saÄ, bydlÄ... Dobra, teraz osiÄ
gi... - Chyba siÄ pomodlÄ - mruknÄ
Ĺ Alex. - GĂłwno - parsknÄ
Ĺ Sten. - W tym teĹź sÄ
lepsi od nas. - Pieprzony komputer - warknÄĹa IdÄ
. - Ani sĹowa pocieszenia. A kim wĹaĹciwie sÄ
ci Ĺmierdziele? Sten nawet nie prĂłbowaĹ jej wyjaĹniaÄ. - Ile do przechwycenia? - spytaĹ. Ida usunÄĹa plik katalogu flot i na ekranie pokazaĹ siÄ napis: PRZY OBECNEJ SZYBKOĹCI TURNMAA ZNAJDZIE SIÄ W ZASIÄGU RAKIET TYPU GOBLIN ZA DWIE SEKUNDY CZASU POKĹADOWEGO. KONTAKT... Bet wyĹÄ
czyĹa urzÄ
dzenie. - Co za róşnica? Na pewno to nie kompania honorowa. Raczej pluton egzekucyjny. JakieĹ pomysĹy, poruczniku? - ChwilÄ, chcÄ
z nami gadaÄ. - CoĹ zadĹşwiÄczaĹo na pulpicie przed IdÄ
i dziewczyna siÄgnÄĹa, by wĹÄ
czyÄ komunikator. Sten jÄ
powstrzymaĹ. - Powoli. OstroĹźnoĹÄ nie byĹa bezzasadna, chociaĹź zamaskowano caĹy statek. Do zĹudzenia przypominaĹ on zwykĹÄ
ĹajbÄ ze zĹomowiska. Superkomputer wraz z dodatkami i potÄĹźne silniki ukryto pod róşnymi pordzewiaĹymi skorupami. Mimo wszystko pozostawaĹa jeszcze zaĹoga imperialnej jednostki szpiegowskiej. Wszyscy od Mantisa, czyli sami specjaliĹci najwyĹźszej klasy. Najpierw odbyli obowiÄ
zkowy rok sĹuĹźby w Gwardii Imperialnej, potem zostali przeniesieni do Korpusu Merkurego, czyli jednostek imperialnego wywiadu wojskowego. Dwuletni trening w tej formacji w niczym nie przypominaĹ zwykĹego wojskowego drylu, dlatego przyniĂłsĹ sporÄ
ulgÄ szkolonym tam osobnikom. W wiÄkszoĹci bowiem obdarzeni oni byli sporym poczuciem niezaleĹźnoĹci. Ale i Herkules dupa, kiedy wrogĂłw kupa... Sten prĂłbowaĹ znaleĹşÄ jakieĹ wyjĹcie z sytuacji dajÄ
cej im tylko jednÄ
szansÄ na dziesiÄÄ. ZaĹoga zaĹ... GĹĂłwny problem tkwiĹ w ich wyglÄ
dzie: Munin i Hugin, dwa czterometrowe mutanty tygrysĂłw syberyjskich; przysadzisty Szkot; gruba niewiasta w cygaĹskiej sukni oraz jedna caĹkiem Ĺadna dziewczyna. No i sam Sten, porucznik, dowĂłdca trzynastego zespoĹu Mantisa. Komanda samobĂłjcĂłw. Jeszcze Doktorek. Sten skinÄ
Ĺ na niego. Wezwany podszedĹ bliĹźej. Ida biegaĹa palcami po klawiaturze, usiĹujÄ
c dogadaÄ siÄ z krÄ
Ĺźownikiem. SzĹo jej niezbyt dobrze. Doktorek naprawdÄ nazywaĹ siÄ Blyrchynaus, jednak wĹaĹciwej wymowie jego altariaĹskiego imienia ludzka krtaĹ nie mogĹa podoĹaÄ, dlatego zostaĹ Doktorkiem. Z wyglÄ
du przypominaĹ obdarzonego czĂłĹkami misia koalÄ. Tak czy inaczej byĹ pierwszorzÄdnym antropologiem oraz medykiem. Zazwyczaj pogardzaĹ ludĹşmi, ci natomiast w konsekwencji traktowali go jak zĹo konieczne. Jednak pod dwoma wzglÄdami Doktorek nie miaĹ rĂłwnego sobie. Po pierwsze, na podstawie minimalnej iloĹci danych potrafiĹ zrekonstruowaÄ caĹÄ
kulturÄ, czego mogĹa mu pozazdroĹciÄ caĹa reszta antropologĂłw Ĺwiata. Pod drugie zaĹ - jako ewolucyjny potomek najgroĹşniejszego drapieĹźnika ĹźyjÄ
cego w obrÄbie Imperium - posiadaĹ zdolnoĹÄ sterowania emocjami innych istot. UmiaĹ, na przykĹad, wzbudziÄ w kimĹ podziw, a nawet miĹoĹÄ do swej niepozornej osoby. - Nie domyĹlasz siÄ, kim sÄ
? - spytaĹ Sten. Doktorek poniuchaĹ przez chwilÄ. - MusiaĹbym ich zobaczyÄ - odparĹ. Sten skinÄ
Ĺ na IdÄ, by ograniczyĹa pole widzenia kamery komputera. - W kontrakcie nie byĹo o tym ani sĹowa - sarknÄĹa Ida i nawiÄ
zaĹa poĹÄ
czenie. Na ekranie pojawiĹy siÄ trzy oblicza. Wszystkie surowe i powaĹźne. - Czego? - ziewnÄĹa IdÄ
. - Tu Hodell, statek ratowniczy P21. Gadajcie! - Natychmiast wyĹÄ
czyÄ napÄd. RozkazujÄ w imieniu Talameina i JannisarĂłw. Doktorek przyglÄ
daĹ siÄ ekranowi z boku, analizujÄ
c szczegĂłĹy mundurĂłw, mimikÄ, sposĂłb mĂłwienia i budowania zdaĹ. Ida spojrzaĹa ze zdumieniem na trĂłjkÄ facetĂłw. - Talamein? Talamein? Chyba nie znam goĹcia. TowarzyszÄ
cy kapitanowi oficerowie pobledli, sĹyszÄ
c takie bluĹşnierstwo. Sam dowĂłdca zapĹonÄ
Ĺ ĹwiÄtym oburzeniem. - Zatrzymaj statek. Przygotujcie siÄ do przesiadki i pojmania. Z woli Proroka i Inglida, jego wysĹannika, nakĹadam na was areszt za naruszenie granic strefy zakazanej. Zostaniecie odtransportowani na Cosaurus. Czeka was proces, wyrok i egzekucja. - Pewnie jesteĹcie dumni ze swojego wymiaru sprawiedliwoĹci... - mruknÄĹa IdÄ
, wstajÄ
c z fotela i wypinajÄ
c goĹe siedzenie w stronÄ kamery. Potem, skromnie opuĹciwszy spĂłdniczkÄ, znĂłw spojrzaĹa na ekran. Z zadowoleniem odnotowaĹa, Ĺźe prezentacja wywarĹa niezatarte wraĹźenie na caĹej trĂłjce nawiedzonych. - JeĹli jeszcze nie zrozumieliĹcie - dodaĹa - to proponujÄ, byĹcie wziÄli tego swojego proroka w dwa palce i wepchnÄli sobie gdzieĹ. Po tych sĹowach dziewczyna wyĹÄ
czyĹa nadajnik. - Nie za ostro, panienko? - spytaĹ Alex. Ida tylko wzruszyĹa ramionami. Sten czekaĹ cierpliwie na werdykt Doktorka. - To nie sÄ
piraci ani korsarze - stwierdziĹ w koĹcu misiek. - A przynajmniej nie uwaĹźajÄ
siÄ za takowych. Typy autorytarne, gotowe rozkazywaÄ nawet tym osobliwym bestiom, ktĂłrymi opiekuje siÄ Bet. Hugin rozumiaĹ doĹÄ ludzkiej mowy, by wiedzieÄ, kiedy siÄ go obraĹźa, toteĹź warknÄ
Ĺ groĹşnie. Nikt nie bÄdzie nim rzÄ
dziĹ... Doktorek poruszyĹ jednÄ
z antenek i zĹowróşebny odgĹos wydawany przez tygrysa zmieniĹ siÄ w mruczenie. Kociak sprĂłbowaĹ nawet polizaÄ medyka po twarzy, lecz ten zaprotestowaĹ gwaĹtownie. - Ciekawe jest uwarunkowanie tej autorytarnoĹci - ciÄ
gnÄ
Ĺ antropolog. - Wydaje siÄ, Ĺźe to nie wynik przyjÄcia pewnych rĂłl spoĹecznych, ale uwewnÄtrzniony sposĂłb bycia. ZaryzykowaĹbym wrÄcz stwierdzenie, Ĺźe w ich pojÄciu postawa ta ma wymiar metafizyczny. - Znaczy religijny? - spytaĹ Sten. - Metafizyczny. Oparty na wierze w wartoĹci i istnienia, ktĂłre pozostajÄ
poza zasiÄgiem poznania. MoĹźe byÄ i religijny. ZwrĂłÄ uwagÄ na zdanie: âW imieniu Talameina". Prawdopodobnie mamy do czynienia z dyktaturÄ
typu militarnego, opartÄ
na systemie etycznym wywiedzionym z jakiejĹ purytaĹskiej religii. Na razie nazwijmy ten twĂłr Jannisar. ZauwaĹź teĹź, jak starannie kapitan ustawiĹ oficerĂłw po obu swych bokach. Takie rozmieszczenie jednoznacznie wskazuje na ich rolÄ straĹźnikĂłw dowĂłdcy. To zaĹ skĹania do przypuszczenia, Ĺźe wyznawcy owej wiary nie stanowiÄ
wiÄkszoĹci w inkryminowanym spoĹeczeĹstwie, w tym... imperium Talameina. Przeciwnie, sÄ
mniejszoĹciÄ
, jednak jako elita wymagajÄ
staĹej ochrony. Ponadto waĹźny jest czarny kolor ich mundurĂłw. ZauwaĹźyĹem, Ĺźe ludzkie umysĹy wiÄ
ĹźÄ
poszczegĂłlne barwy z róşnymi emocjami. CzerĹ czyjegoĹ ubrania ma wyzwalaÄ w podĹwiadomoĹci obserwatora konkretne reakcje psychiczne, w tym przypadku strach, ulegĹoĹÄ, lÄk przed ĹmierciÄ
. WidzieliĹcie, Ĺźe na mundurach brakowaĹo jakichkolwiek ozdĂłb? U ludzi to rzadkie, dlatego niedwuznacznie wskazuje, Ĺźe mamy do czynienia z osobnikami natchnionymi mocno abstrakcyjnymi ideami. Innymi sĹowy, sÄ
to istoty, ktĂłre wszystko odnoszÄ
do wartoĹci metafizycznych. Po prostu fanatycy religijni. Doktorek rozejrzaĹ siÄ wkoĹo, jakby czekaĹ na oklaski. Pod tym wzglÄdem byĹ niepoprawny. - DostrzegĹem rĂłwnieĹź, Ĺźe przy pasach mieli dziwne noĹźe - dodaĹ Alex. - Nikt, kto naprawdÄ chce walczyÄ na biaĹÄ
broĹ, nie nosi czegoĹ takiego. PĹaska rÄkojeĹÄ i cienka, z obu stron naostrzona klinga - idealna, by wbiÄ komuĹ w plecy. - CoĹ jeszcze, Doktorku? - spytaĹ Sten. - Ta beczka na Ĺapach dodaĹa to, co mi umknÄĹo. Sten potarĹ brodÄ, po raz setny ĹźaĹujÄ
c, Ĺźe Mantis nie wyposaĹźyĹ ich w porzÄ
dny komputer bojowy. - W takim razie - powiedziaĹ w koĹcu - musimy poczekaÄ na ruch przeciwnika. ROZDZIAĹ DRUGI Â - Uwaga na wyrzutniach drugiej, czwartej i szĂłstej - warknÄ
Ĺ kapitan JannisarĂłw. - OdpalaÄ! Ze zgrzytem metalu uniosĹy siÄ pokrywy wyrzutni pociskĂłw dalekiego zasiÄgu typu Goblin. SyknÄ
Ĺ tlen, podsycajÄ
c zapĹon staĹego paliwa. - Pociski szĂłsty i drugi w drodze... wyrzutnia czwarta uszkodzona. - SprĂłbowaÄ ponownego odpalenia - rozkazaĹ kapitan. - Bez rezultatu - zameldowaĹ oficer uzbrojenia. - Pocisk nie reaguje. Usterka w obwodach zapĹonu. System rezerwowy... niesprawny. ZapĹon nie nastÄ
piĹ, gĹowica siÄ nie uzbroiĹa. Jannisarowie nie powinni okazywaÄ emocji, pomyĹlaĹ kapitan i czym prÄdzej zerwaĹ ĹÄ
cznoĹÄ z centralÄ
uzbrojenia. W zasadzie podobne awarie nie byĹy niczym dziwnym, jeszcze za czasĂłw imperialnej sĹuĹźby krÄ
Ĺźownik zaliczyĹ sporo parsekĂłw i niejednÄ
bitwÄ. Kapitanowi pozostaĹ tylko Ĺźal. Ile mĂłgĹby dokonaÄ, majÄ
c nowoczesny statek i sprawne systemy uzbrojenia! DowĂłdca spojrzaĹ na ekran Ĺledzenia celu. W kierunku namierzonego obiektu mknÄĹy dwie rakiety, kaĹźda z piÄcio - kilotonowÄ
gĹowicÄ
. Â - I co wy na to? - powiedziaĹa IdÄ
. - Odpalili pociski. - Ile czasu nam zostaĹo? - spytaĹ Sten. - DopadnÄ
nas za... osiemdziesiÄ
t trzy sekundy. CaĹe wieki. - Bardzo Ĺmieszne - warknÄ
Ĺ Sten, naĹoĹźyĹ heĹm i zasiadĹ przed pulpitem sterowania uzbrojeniem. Ĺwiat poszarzaĹ. Sterownia zniknÄĹa. Sten staĹ siÄ pociskiem. System kontroli uzbrojenia przekazywaĹ stosowne obrazy wprost do mĂłzgu operatora, ktĂłry niczym pilot - samobĂłjca kierowaĹ joystickiem antyrakietÄ na wrogi pocisk. Sten ujrzaĹ, jak otwiera siÄ przed nim klapa wyrzutni. Antyrakieta zanurkowaĹa w mrok. Po chwili wystrzeliĹa nastÄpna. Na razie jedynie powtarzaĹa ona manewry pierwszej. Sten zdecydowaĹ, Ĺźe potem siÄ niÄ
zajmie. NiewyraĹşnie usĹyszaĹ dobiegajÄ
cy zza sÄ
siedniego pulpitu gĹos Bet: - Gremliny odpalone... wszystkie systemy w gotowoĹci... czekamy na kontakt... Gremliny byĹy nieduĹźymi rakietami odgrywajÄ
cymi rolÄ celĂłw pozornych o charakterystyce emisji identycznej z emisjÄ
statku typu Cienfuegos. PozostaĹo tylko czekaÄ, aĹź Gremliny odciÄ
gnÄ
pociski od celu wĹaĹciwego lub teĹź Stenowi uda siÄ zniszczyÄ Ĺadunki nieprzyjaciela. Alex dostrzegĹ bĹyszczÄ
cÄ
kropelkÄ na gĂłrnej wardze Idy. ZamrugaĹ gwaĹtownie, gdy struĹźka potu i jemu pociekĹa po czole, prosto do oka. SpojrzaĹ na Doktorka i tygrysy. Kocury krÄ
ĹźyĹy z kÄ
ta w kÄ
t, strzelajÄ
c ogonami. Medyk siedziaĹ spokojnie na stole. - Mam pocisk numer jeden - zawoĹaĹa nagle Bet. - SkrÄca... chodĹş tu, maleĹki... - PrzyciemniĹa ekran, gdy Goblin uznaĹ w gĹupocie swych ograniczonych obwodĂłw, Ĺźe dotarĹ do celu, i eksplodowaĹ, unicestwiajÄ
c mierzÄ
cy ledwie metr dĹugoĹci pozorator. - A figÄ! - krzyknÄĹa z triumfem, zdejmujÄ
c heĹm. Sten warknÄ
Ĺ pod nosem coĹ obscenicznego i szarpnÄ
Ĺ joystickiem. - Ten mĂłj ma uszkodzony napÄd... nie sposĂłb utrzymaÄ go na kursie. W polu widzenia pojawiĹ siÄ drugi Goblin. Sten szybkim ruchem uaktywniĹ miniaturowÄ
gĹowicÄ antyrakiety, jednoczeĹnie przeĹÄ
czajÄ
c siÄ na pocisk podÄ
ĹźajÄ
cy z tyĹu i dajÄ
c maksymalne przyspieszenie. - ChybiĹeĹ - powiedziaĹa Ida opanowanym gĹosem. Sten nie odpowiedziaĹ. Z wolna dopÄdzaĹ pocisk JannĂłw... Jeszcze trochÄ... Na tym dystansie wizja zostaĹa automatycznie przeĹÄ
czona z obrazu radarowego na kamerÄ w gĹowicy antypocisku. Mam ciÄ... pomyĹlaĹ, rozróşniajÄ
c juĹź szczegĂłĹy poczerniaĹych dysz Goblina. - Siedem sekund - oznajmiĹa IdÄ
, sama zdumiona wĹasnym spokojem. Sten uruchomiĹ zapalnik. PojawiĹa siÄ kolejna jaskrawa kula wybuchu nuklearnego. - WciÄ
Ĺź mam... Nie, to tylko odbicie. ZaĹatwiĹeĹ go, poruczniku. Sten zerwaĹ heĹm i zamrugaĹ, nadal oĹlepiony blaskiem eksplozji, jako Ĺźe âzostaĹ z pociskiem" do samego koĹca. Dopiero po dĹuĹźszej chwili zaczÄ
Ĺ znĂłw widzieÄ normalnie. OklaskĂłw nie byĹo. Ostatecznie wszyscy tu mieli siÄ za zawodowcĂłw w swoich dziedzinach. Tylko jeden Alex wygĹosiĹ komentarz: - Teraz juĹź wiecie, czemu Ĺźaden szanujÄ
cy siÄ Szkot nie zakĹada gatek pod kilt. Gdy zdarzy siÄ coĹ takiego, ma mniej do prania. - No i dobrze - mruknÄ
Ĺ Sten. - Jedno z gĹowy. WÄ
tpiÄ, by mieli coĹ wiÄcej niĹź te dwa pociski. A to znaczy, Ĺźe teraz sprĂłbujÄ
podejĹÄ bliĹźej... - Cztery godziny - powiedziaĹa IdÄ
. - PrzepiÄknie. SprawdĹş, gdzie moĹźna siÄ ukryÄ. Najlepiej, ĹźebyĹ znalazĹa miĹÄ
planetÄ klasy 6 AU z caĹkowitym zachmurzeniem. Dziewczyna uruchomiĹa konsolÄ teleskopu i zaczÄĹa przeglÄ
d okolicznej przestrzeni. - A oto mĂłj plan. Ida znajdzie Ĺwiat, do ktĂłrego uda nam siÄ dotrzeÄ przed tÄ
bandÄ
. Wtedy wejdziemy w atmosferÄ... - Tym zĹomem? - spytaĹa IdÄ
. - ...i wylÄ
dujemy na jakiejĹ przyjemnej, tropikalnej wysepce. Tam przeczekamy caĹe zamieszanie, a potem spokoj...
[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhot-wife.htw.pl
|