« M E N U » |
»
|
» Ktoś, kto mówi, że nie zna się na sztuce, źle zna samego siebie. | » Alfred Szklarski - Tajemnicza wyprawa Tomka, Książki, 1 - książki, książki 2, 13 - książki | » Alfred Adler, Psychologia, Psychologia rozwojowa | » Alistair Maclean - Szatanski Wirus-poprawiony, Książki, Alistair MacLean | » Alfred Adler, Psychologia, Psychologia rozwoju człowieka | » Alfred Weber - History of Philosophy (excerpt on Spinoza), ebook, filozofia, spinoza | » Alfred Louis Kroeber antropologia, socjologia, skrypty i notatki, antropologia kulturowa | » Alfred.Szklarski.-.01.Tomek.w.krainie.kangurow.(osloskop.net, Materiały nieposegregowane, download | » Alfred Szklarski - 05 Tajemnicza Wyprawa Tomka, filmy,video itp, E-booki | » Alfred Wierusz Kowalski 1849-1915 Ptaszyńska Eliza jak pobrać, Kultura i sztuka | » ALEKSANDER KAMIśÂSKI, Pedagogika, pedagogika społeczna |
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plchaotyczny.htw.pl
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] ALFRED HITCHCOCK UCHO SZATANA NOWE PRZYGODY TRZECH DETEKTYWÓW (Przełożyła: KRYSTYNA BOGLAR) 1 ROZDZIAŁ 1 CO ZNALEZIONO W LODACH CYNAMONOWYCH? - Jeśli dalej będziesz jadła tyle lodów, to przyjdzie ci kupować sukienki w sklepie z namiotami! - roześmiał się Pete Crenshaw, przysiadając na zielonym krzesełku. - Pete? - oczy dziewczyny zabłysły niczym dwie latarenki. - Skąd się tu wziąłeś? - Z klubu. Skończyłem trening. Przyszedłem się czegoś napić. Hej, mała, poproszę o sok pomarańczowy! Kelnerka uśmiechnęła się. Miała rude włosy i piegi na całym ciele. Z powodu upału nosiła tylko krótkie spodenki i wąski staniczek. Wyglądała jak różowa landrynka obficie posypana makiem. - Nic się nie zmieniłeś, Pete - wtrąciła Lucy, obserwując bacznie wzrok, jakim Crenshaw odprowadzał kelnerkę. - Podrywasz dziewczyny, gdzie się da! Wciąż tkwisz w tej waszej śmiesznej Kwaterze Głównej? Pete wzruszył ramionami. Lubił Lucy, ale było to dawno i nieprawda. Pulchna blondynka o zadartym krótkim nosku, zwana przez znajomych “Miss Piggy”, nie na długo zagościła w jego sercu. Trwało to chyba ze sześć dni. I tak o cztery za długo. - Jestem detektywem, Lucy. Z powołania i głębokiej wiary. - Kelnerka nie nadciągała. Pete czuł, że za chwilę wyschnie na wiór. Upały w Kalifornii to nic nadzwyczajnego. Ale w tym roku klimat zwariował. Już trzeci miesiąc słupek rtęci nie zjeżdżał poniżej stu stopni Fahrenheita. Miasto dusiło się od smogu. - Gdzie ta piegowata? Za chwilę padnę... Potworny wrzask wstrz ąsnął lodziarnią. Ktoś histerycznie zachłystywał się własnym głosem. Brzmiał niczym rozhuśtany dzwon na trwogę. Pete zerwał się z krzesła. Bez namysłu runął w kierunku, skąd dochodziło dzikie wycie. Potknął się o krzesło, przewrócił stolik wraz z trzema p u stymi pucharkami. Dopadł zaplecza. Piegowata, nie przestając wrzeszczeć, jakby 2 ją obdzierano ze skóry, wpatrywała się dzikim wzrokiem w pojemnik z cynamonowymi lodami. - Tam... tam... - wyjąkała wreszcie, bodąc palcem powietrze. Właściciel lodziarni usiłował ją odciągnąć na bezpieczną odległość. - Jodie, co się dzieje? - mamrotał. - Nie wrzeszcz, bo nam wystraszysz klientów! - Tam... tam... - bełkotała piegowata Jodie, zakrywając oczy obiema dłońmi. Pete bez zastanowienia pochylił się nad ladą chłodniczą. W jedenastu pojemnikach oczy cieszyły czekoladowe, orzechowe, owocowe i pistacjowe góry lodów. W pierwszej chwili niczego nie zauważył. Ale gdy już dostrzegł - poczuł na plecach zimny pot. Pomimo nieludzkiego upału na zewnątrz lodziarni. - To... to niemożliwe! - wyjąkał. - Ma pan... dużą łyżkę? - zwrócił się do przerażonego właściciela lokalu. - Co tam wpadło? Karaluch? - wyjąkał zapytany, wciąż trzymając w ramionach łkającą Jodie. - Mam... szczypce... zaraz. Jodie, uspokój się! Z powodu głupiej muchy... - To nie jest mucha. Ani karaluch - Pete przełykał ślinę. - To jest... ludzkie ucho! Kosmiczna cisza zaległa zaplecze lodziarni. Dźwięk upuszczonego przez Jodie pucharka zabrzmiał niczym wystrzał armatni. Crenshaw nie wiedział, co robić. Ratować dziewczynę, mdlejącego właściciela czy zabezpieczać dowód... zbrodni! “Ludzkie ucho w cynamonowych lodach - przebiegło mu przez głowę - to fakt niezaprzeczalny, że dokonano gdzieś zabójstwa, porwania, okaleczenia. Ktoś to zrobił. I trzeba natychmiast działać!” - Jak się pan nazywa? Właściciel otarł spocone czoło nieskazitelnie czystym fartuchem. - Ja? Dlaczego mnie pan pyta? - wyjąkał, puszczając wreszcie piegowatą. 3 - Bo ucho jest w pańskich lodach - powiedział surowo Pete. - Marc... Marc Thomas. Ale... to nie jest moje ucho! - Widzę - Crenshaw przyjrzał się uważnie wszystkim fragmentom głowy Thomasa. - Fakt. Nie jest pańskim uchem. Ale, u Boga ojca, do kogoś należy! Jodie, siedząc na białych płytkach podłogi, znów zalała się łzami. - Ja nie chcę! Ja nie chcę! - Całkiem słusznie - poparł ją Pete. - Ja też nie chcę ucha w pucharku z lodami... trzeba zawiadomić policję. Marc Thomas jęknął, łapiąc się za głowę. Miał rzadkie, rudawe włosy i podwójny podbródek. - Tylko nie policję! - wymamrotał, ponownie ocierając pot. - Dl aczego? - Pete czuł, jak wstępuje w niego duch Sherlocka Holmesa. - Boi się pan policji? - Głupie pytanie! - Lucy stała w drzwiach, podpierając się pod boki. - W tej dzielnicy wszyscy mają na bakier z policją. Nie wiedziałeś? - Nie - Pete metalowym wiekiem zamknął pojemnik z uchem. - Niech nikt tego nie rusza aż do przyjazdu ekipy technicznej. Dużo osób jadło dziś lody cynamonowe? Jodie wreszcie otworzyła oczy. - Wszyscy. To nasza specjalność. Ja już nigdy... Crenshaw przykucnął. Pogładził dziewczynę po delikatnych, jedwabistych włosach. Były miękkie i pachniały miętą. - Ja też - odparł poważnie. - Nigdy nie zamówię już lodów cynamonowych. Gdzie jest telefon? 4 Marc Thomas ciężko usiadł na zielonym krzesełku. - W kantorze. Ja... - Musimy zawiadomić policję. Ale najpierw... - wykręcił znany na pamięć numer. - Bob? Słuchaj uważnie, bo nie będę mógł powtórzyć... - To poczekaj. Włączę nagrywanie. Wal! - Bob Andrews, dokumentalista i fachowiec od komputerów, był, jak zawsze, na posterunku w Kwaterze Głównej Trzech Detektywów. - W lodziarni przy... jaki tu adres? - zwrócił się do Jodie. - Gardner Street trzynaście - odpowiedziała całkiem spokojnie - lodziarnia nazywa się “Zielony Słoń”. - Słyszałem - potwierdził Bob. -W pojemniku na lody cynamonowe znajduje się ludzkie ucho. Dzwonię do Mata Wilsona na posterunek w Rocky Beach. - Możesz chwilę poczekać? - w głosie Boba brzmiał prawie zachwyt. - Przyjadę z aparatem. - OK - odparł Pete. - Pospiesz się. - Są świadkowie? - Bob, jak zawsze, zadawał właściwe pytania. - Tak. Właściciel Marc Thomas, kelnerka Jodie... - To moja córka! - jęknął zgnębiony Marc. Pete uśmiechnął się. - Jodie Thomas, tak? Oraz Lucy, moja znajoma... - Która? - stęknął Bob. - Ta sprzed pół roku? Lucy zmarszczyła brwi. 5
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhot-wife.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobry przykład - połowa kazania. Adalberg I ty, Brutusie, przeciwko mnie?! (Et tu, Brute, contra me?! ) Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p. n. e) Do polowania na pchły i męża nie trzeba mieć karty myśliwskiej. Zygmunt Fijas W ciepłym klimacie najłatwiej wyrastają zimni dranie. Gdybym tylko wiedział, powinienem był zostać zegarmistrzem. - Albert Einstein (1879-1955) komentując swoją rolę w skonstruowaniu bomby atomowej
|
|