« M E N U » |
»
|
» Ktoś, kto mówi, że nie zna się na sztuce, źle zna samego siebie. | » Alfred Szklarski - Przygody Tomka 2 - Tomek na Czarnym Lądzie, Biblioteka, KSIĄŻKI NIEPOUKŁADANE, Książki, Szklarski Alfred | » Akty Caine'a 03 - Caine Czarny Nóż - Stover Matthew Woodring, 1, A tu dużo nowych ebooków | » Akunin Boris - Kryminał prowincjonalny 02 - Pelagia i czarny mnich, E-BOOKI, Nowe (h - 123) | » Alfred Szklarski - 02 Tomek Na Czarnym Ladzie, filmy,video itp, E-booki | » Akunin Boris - Pelagia i Czarny Mnich. 5fantastic.pl , E-booki | » Alfred Szklarski - Przygody Tomka na Czarnym Lądzie(1), E - booki | » Akunin Boris - Kryminał prowincjonalny 1 - Pelagia i biały buldog, !!! 2. Do czytania, !!!. !.Kryminał i sensacja | » Aleksander Puszkin - Jewgienij Oniegin - w oryginale, !!! 2. Do czytania, Obszerna kolekcja ksiązek | » Alcott Louisa May - Małe kobietki, !!! 2. Do czytania, ELITARNE KSIĄŻKI | » Aleksander.Krawczuk-Herod, â â âââââââ â â e-Booki, ⲠKrawczuk Aleksander |
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plaramix.keep.pl
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] ALEX KAVA CZARNY PIĄTEK 1 RODZIAŁ PIERWSZY Piątek rano, 23 listopada Mall of America Bloomington Minnesota Rebecca Cory tylko lekko się zachwiała, gdy ktoś po raz kolejny pchnął ją łokciem między łopatki. Za pierwszym i drugim razem nawet nie zareagowała, w końcu jednak zerknęła przez ramię. Za nią stał wytatuowany mężczyzna w spodniach moro i obcisłym T-shircie, wobec tego postanowiła zignorować także i to uderzenie. Osiłek tak bardzo górował nad nią. Dziwne, bo nie trzymał w reku kurtki, choć na zewnątrz temperatura ledwie przekraczała zero stopni i padał śnieg. Z drugiej jednak strony w zatłoczonym centrum handlowym taki strój był w san raz. Co prawda tylko rzuciła okiem na drągala, lecz zdołała zanotować w pamięci fioletowo-zielonego węża wytatuowanego na ręku. Koniec węża zawijał się na karku, zaś spod pachy wystawała ziejąca ogniem głowa. Wizerunek gada ciągnął się aż za łokieć. Ten sam łokieć, który trafiał ją między łopatki. Powiedziała sobie, że musi uzbroić się w cierpliwość. Kolejka do baru kawowego w centrum handlowym posuwała się w miarę szybko, więc w końcu dotrze do lady. To już nie potrwa długo. Usiłowała skupić uwagę na świątecznych piosenkach, a dokładnie na tych paru dźwiękach, które przebijały się przez gwar tłumów oraz napady histerii i złości zniecierpliwionych dzieci. …. w zaczarowanej krainie śniegu. Bardzo lubiła tę piosenkę, ale tutaj i teraz nie czuła, że jest zima. Pot lał się strużkami po jej plecach. Żałowała, że nie zostawiła płaszcza pod opieką Dixona i Patricka, którzy pilnowali z trudem zdobytego stolika w przepełnionym barze. Rebecca nuciła do wtóru płynącej z głośników muzyki. Znała słowa wszystkich tych piosenek. Długą podróż z Connecticut do Minnesoty urozmaicali sobie, śpiewając bożonarodzeniowe przeboje. W dwadzieścia jeden godzin pokonali ponad dwa tysiące kilometrów. Przetrwali dzięki red bullowi, kawie wypijanej w przydrożnych całodobowych sklepach i sieci McDonald`s. Jeszcze tego nie odespała, chociaż wczoraj po uroczystej kolacji z okazji Święta Dziękczynienia, na którą zostali zaproszeni, nocowali w domu dziadków 2 Dixona. Wszyscy troje dosłownie padli do łóżka jak kłody. To był jej pierwszy od lat świąteczny posiłek – nadziewany indyk, prawdziwe ziemniaki puree i wszystkie stosowne dodatki. Dziadek Dixona odmówił modlitwę. Babcia nakładała i na talerze czy o to prosili, czy nie. Dixon nie miał zielonego pojęcia, jak wielkim jest szczęściarzem: rodzina, tradycja, stabilność, bezwarunkowa miłość. Rebecca miała okazję przekonać się, że to wszystko istnieje. Napełniło ją to nadzieją, choć w jej życiu tych wartości brakowało. Mężczyzna znów szturchnął ja między łopatki. Jasna cholera! – zaklęła w duchu, nie odwróciła się jednak. Co ja właśnie tutaj robię? Nie znosiła centrów handlowych, lecz oto znalazła się w jednym z nich, i to nazajutrz po Święcie Dziękczynienia, w najgorszym dniu całego roku, gdy po sklepach buszują największe tłumy. Uległa namowom Dixona, zresztą to on przekonał ją do całej tej wyprawy, obiecując niezapomnianą przygodę. Już w przedszkolu był w tym dobry, na przykład zdołał jej wmówić, że klej smakuje jak wata cukrowa. Można by pomyśleć, że tamto doświadczenie czegoś ją nauczyło. Powinna wiedzieć, że upodobanie Dixona do przygód ma wiele wspólnego z jego upodobaniem do waty cukrowej, bo najważniejsza we wszystkim, do czego tylko się zabierał, była towarzysząca temu adrenalina. Zresztą, czego mogła spodziewać się po kimś, kto cytuje Batmana i Robina? A biedny Patrick, który się z nimi wybrał, starał się zachować jak równy gość. Patrick…. To zupełnie inna historia. Zdawałoby się, że powinien zaskarbić sobie jej sympatię. Tymczasem fakt, że ten absolutnie spokojny i poukładany człowiek zdecydował się przebyć ponad dwa tysiące kilometrów, żeby spędzić Święto Dziękczynienia w jej i Dixona towarzystwie, budził w niej podejrzenia. Miała wrażenie, że to za duże poświęcenie, nawet, jeśli miał nadzieję, że się z nią prześpi. Nie, jest niesprawiedliwa. Wiedziała przecież, że Patrick nie ma w Connecticut żadnej rodziny, z którą mógłby spędzić długi świąteczny weekend. Jego matka mieszkała w Greek Bay. Miał jeszcze przyrodnią siostrę w Waszyngtonie. Poprosił ich, by w drodze powrotnej pojechali przez Wisconsin, to był jeden z pretekstów, dla których wybrał się w tę podróż. Sugerował, by wpadli przywitać się z jego mamą. - Ale oczywiście nic się nie stanie, jeżeli jej nie odwiedzimy- zastrzegł natychmiast. Taki właśnie był Patrick: cichy, dojrzały, solidny. Dixon mówił o nim, że jest nudny. Rebecca zaś twierdziła, że jest godny zaufania, i to jej się w nim podobało, choć nie była 3 pewna jego intencji. Cieszyła się, że można na niego liczyć. I cieszyła się że Patrick z nimi przyjechał, chociaż nawet sama przed sobą dosyć niechętnie się do tego przyznawała. Zaprzyjaźnili się pracując w barze „Chaps” naprzeciwko Uniwersytetu Stanowego w New Haven. Patrick był barmanem, a Rebecca kelnerką. Ponieważ jednak była za młoda, by podawać do stolików alkohol, Patrick ją wyręczał, gdy brakowało akurat drugiej kelnerki w odpowiednim wieku. Zawsze chętny i cierpliwy, nawet wtedy, gdy był zawalony swoją robotą za barem. Cierpliwy, uprzejmy, dobry… bardzo podejrzane. To przedziwne, a może tylko smutne i żałosne, że właśnie te jego cechy wzbudzały jej nieufność. Zwłaszcza na początku, teraz już w mniejszym stopniu. Patrick był obok Dixona najlepszym kumplem Rebecki. Jej mama uważała, że to nie całkiem normalne, kiedy najlepszymi przyjaciółmi dziewczyny są chłopcy. - Uprawiasz z nimi seks?- chciała wiedzieć. Kiedy Rebecca odparła: -Ależ skąd! – sprawa wcale się nie skończyła. Matka bowiem, a jakże, wpadła w jeszcze większą konsternację. - Chyba nie jesteś lesbijką? – spytała nerwowo, reflektując się jednak natychmiast. – Oczywiście nie ma w tym nic złego. W ciągu trzech minionych lat Rebecca obserwowała trudną, pełną awantur drogę swoich rodziców do rozwodu. Ojciec błyskawicznie ożenił się powtórnie z koleżanką z pracy, którą jak utrzymywał, dopiero co poznał. Matka odwzajemniała mu się, umawiając się z różnymi mężczyznami. Mając to wszystko przed oczami, Rebecca już dawno postanowiła, że skupi się na własnej przyszłości, a katastrofę związku rodziców potraktuje jak przestrogę. Przyszłość była dla niej ucieczką i nie zamierzała pozwolić, by ktokolwiek, dysfunkcyjni rodzice czy chłopak, stanęli jej na drodze. Poza tym Rebecca kochała zwierzęta, a zwłaszcza psy, to był jeden z pewników w jej życiu. Wiedziała, ze opieka nad zwierzętami i leczenie ich będzie dla niej ratunkiem. W tym właśnie dostrzegła ocalenie przed szarym, żałosnym życiem. Miała świadomość, że studia weterynaryjne wymagają poświęcenia i ciężkiej pracy, ale nie bała się tego. Była na to gotowa. Może któregoś dnia założy własną klinikę. Będzie miała kilka psów, dwa konie i parę kotów. W małym mieszkaniu, dokąd przeprowadziły się po rozwodzie, matka nie pozwoliła jej trzymać nawet małego kundelka. Ale to nic. Dzięki temu, że nie miała żadnych zobowiązań, ze spokojną głową wyjechała do college`u i zamieszkała w kampusie. Nikt jej zresztą nie zatrzymywał, nikt za nią nie tęsknił, i nikt też nie odrywał jej od marzeń. 4 Kiedy matka spytała córkę, czy przyjedzie do domu na Święto Dziękczynienia, Rebecca o mały włos nie wypaliła, że nie ma domu. Ale matka by jej nie zrozumiała, a już na pewno nie pozwoliłaby na wyprawę przez pół kraju z Dixonem i Patrickiem. A zatem Rebecca skłamała. Nie w zasadzie to nie było kłamstwo. Powiedziała po prostu, że ojciec ją zaprosił, by spędziła święta z jego rodziną. Zresztą taka była prawda. Ojciec zaproponował, żeby z nimi pojechała na Jamajkę, bo w tak ekstrawagancki sposób planowali spędzić te dni. To nie jej wina, że matka tego nie sprawdziła. Cóż wolałaby połknąć ogień, niż zamienić słowo z byłym mężem. Kiedy Rebecca wróciła do stolika, Patrick zdobył już cynamonowe bułeczki. Z miny Dixona odgadła, że Patrick kazał mu na nią poczekać. Do listy jego zalet powinna dodać: zawsze niezawodny i układny. Rebecca się uśmiechnęła, a w tle rozległ się głos Andy`ego Williama, który śpiewająco obiecywał „Będę w domu na święta”. Najwyraźniej centrum handlowe posiadało ten sam zestaw płyt świątecznych co Dixon. - Biały śnieg, jemioły czar – zaśpiewał Dixon, kiedy postawiła przed nim red bulla. Dla siebie i dla Patricka przyniosła kawę. Ledwie usiadła, a Dixon ugryzł solidny kęs cynamonowej bułeczki, równocześnie otwierając puszkę. Je przyjaciel był uroczy, utalentowany i inteligentny, i kompletnie zapomniał o całym świecie, kiedy miał obsesję na jakimś punkcie. Zresztą właśnie dlatego znaleźli się w tym centrum handlowym dzień po święcie Dziękczynienia. Ostatnia obsesja Dixona dotyczyła czerwonego plecaka, który leżał u jego stóp. - Chad i Tyler już tutaj są. Pomachał do nich, oni nawet nie popatrzyli w jego stronę. Typowe, pomyślała Rebecca, lecz nie zwróciła Dixonowi uwagi, że ci dwaj zapaleni sportowcy wciąż uważają go za gamonia z podstawówki, który wlecze się za nimi jak ogon. Cała czwórka chodziła razem do szkoły, aż mama Rebecki wywiozła ja do Connecticut. Dixon wybrał college w West Haven częściowo z tego powodu, żeby znów być blisko Rebecki, ale gdy tylko przyjechał do rodzinnego domu w Minnesocie, Chad i Tyler jednym telefonem wciągnęli o w te swoje eskapady. Rebecca zauważyła, że obaj mieli czerwone plecaki, identyczne jak Dixon. W co się tym razem wpakował? Zwykle nie uczestniczyła w przygodach, nic więc nie wiedziała. 5
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhot-wife.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobry przykład - połowa kazania. Adalberg I ty, Brutusie, przeciwko mnie?! (Et tu, Brute, contra me?! ) Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p. n. e) Do polowania na pchły i męża nie trzeba mieć karty myśliwskiej. Zygmunt Fijas W ciepłym klimacie najłatwiej wyrastają zimni dranie. Gdybym tylko wiedział, powinienem był zostać zegarmistrzem. - Albert Einstein (1879-1955) komentując swoją rolę w skonstruowaniu bomby atomowej
|
|