zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plets2.xlx.pl
« M E N U » |
»
|
» KtoĹ, kto mĂłwi, Ĺźe nie zna siÄ na sztuce, Ĺşle zna samego siebie. | » Aleksander.Krawczuk-Herod, â â âââââââ â â e-Booki, ⲠKrawczuk Aleksander | » Alistair Maclean - Air Force One ZaginÄ
Ĺ, â â âââââââ â â e-Booki, ⲠMacLean Alistair | » Allen James - Tak jak czĹowiek myĹli(1), E-booki, PSYCHOLOGIA, Allen James | » Aleksander-Zinoview-Homo-sovieticus, E-booki, Od wojny do wojny II | » Aldiss Brian W. - Helikonia 03 - Zima Helikonii, E-BOOKI, Nowe (h - 123) | » Allston Aaron - Gwiezdne Wojny-Nowa Era Jedi 12- Twierdza Rebelii, Star Wars E - booki | » Akta Dresdena. Rycerz lata Jim Butcher, e-booki, ksiÄ
Ĺźki, KryminaĹ, sensacja, thriller | » Akunin Boris - KryminaĹ prowincjonalny 03 - Pelagia i czerwony kogut, E-BOOKI, Nowe (h - 123) | » Allen Danice - Siostry Darlington 01 - Zachowaj mnie w pamiÄci, E-BOOKI, Nowe (h - 123) | » Akademicki Savoir-Vivre - Alicja Grochowska, Antykwariat, savoire vivre#=, Savoir vivre |
|
|
[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ] H.R.Gigerowi Mistrzowi aerografu subtelnego i zĹowieszczego. KtĂłry odsĹania nasze prawdziwe oblicza I mĂłwi wiÄcej, niĹź chcielibyĹmy wiedzieÄ. A.D.F. ALAN DEAN FOSTER OBCY DECYDUJÄCE STARCIE TĹumaczyĹ JAN KRAĹKO Wydawnictwa ALFA WARSZAWA 1992 TytuĹ oryginaĹu ALIENS A novelization by Alan Dean Foster Based on a sceenplay by James Cameron Story by James Cameron Charakters created by Dan OâBannon and Ronald Shusett Copyright Š 1986 by Twentieth Century-Fox Film Corporation Published by arrangment with Warner Books, Inc. First published by Warner Books, Inc. Ryszard Jankowski For the Polish translation Copyright Š 1992 Jan KraĹko For the Polish edition Copyright Š 1992 by Wydawnictwo âAlfaâ ISBN 83-7001-530-1 WYDAWNICTWO âALFAâ - WARSZAWA 1992 Wydanie pierwsze ZakĹad Poligraficzny Wydawnictwa âAlfaâ Zam. 671/92 1. Dwoje ĹniÄ
cych. Na pierwszy rzut oka kompletnie do siebie niepodobnych, ale w sumie nie istniaĹa miÄdzy nimi aĹź tak wielka róşnica. Jeden byĹ mniejszy, drugi wiÄkszy. Jeden - osobnikiem rodzaju ĹźeĹskiego, drugi mÄskiego. OtwĂłr gÄbowy pierwszego zawieraĹ mieszaninÄ zÄbĂłw ostrych i pĹaskich, co wskazywaĹo jednoznacznie, Ĺźe osobnik Ăłw jest wszystkoĹźerny, natomiast uzÄbienie drugiego byĹo przystosowane wyĹÄ
cznie do szarpania i rozdzierania zdobyczy. Oboje byli potomkami rasy krwioĹźerczych drapieĹźnikĂłw. Osobnik pierwszy nauczyĹ siÄ owÄ
genetycznie uwarunkowanÄ
krwioĹźerczoĹÄ w sobie tĹumiÄ. Ten drugi zaĹ nie - ostaĹ siÄ caĹkowicie dziki, jak jego przodkowie. Istotniejsze róşnice daĹo siÄ zauwaĹźyÄ nie tyle w ich wyglÄ
dzie zewnÄtrznym, co w snach, jakie Ĺnili. Osobnik pierwszy spaĹ niespokojnie. Z gĹÄbin jego podĹwiadomoĹci wypeĹzaĹy wspomnienia niewypowiedzianych koszmarĂłw, ktĂłre ostatnio przeĹźyĹ, i zakĹĂłcaĹy cykl zwykle spokojnego snu hibernacyjnego. Gdyby nie spoczywaĹ w pojemniku krÄpujÄ
cym jego ruchy i gdyby nie fakt, Ĺźe w czasie hibernacji aktywnoĹÄ miÄĹni jest ograniczona do minimum, rzucaĹby siÄ niebezpiecznie i przewracaĹ z boku na bok. Dlatego owszem, rzucaĹ siÄ i przewracaĹ, lecz... tylko w myĹlach. I nie zdawaĹ sobie z tego sprawy. Podczas snu hibernacyjnego nie zdaje siÄ sobie sprawy z niczego. Niekiedy jednak ponure i ohydne wspomnienia z przeszĹoĹci wypĹywaĹy na wierzch niczym Ĺcieki kipiÄ
ce pod ulicami miasta i na jakiĹ czas opanowywaĹy jego ĹwiadomoĹÄ. Wtedy w kapsule hibernacyjnej rozlegĹ siÄ cichy jÄk, a serce zamkniÄtego w niej osobnika zaczynaĹo biÄ szybciej. Komputer, ktĂłry obserwowaĹ go niczym anioĹ stróş, odnotowywaĹ podwyĹźszonÄ
aktywnoĹÄ organizmu w kapsule i natychmiast wkraczaĹ do akcji, obniĹźajÄ
c temperaturÄ w kapsule o stopieĹ czy dwa, wprowadzajÄ
c do organizmu ĹpiÄ
cego wiÄkszÄ
dawkÄ ĹrodkĂłw odurzajÄ
cych. Wtedy jÄk ustawaĹ. ĹniÄ
cy uspokajaĹ siÄ, opadaĹ na poduszki. Zmory powrĂłcÄ
, ale dopiero za jakiĹ czas. Drugi osobnik, ten mniejszy, spoczywajÄ
cy tuĹź obok reagowaĹ na owe sporadyczne ataki nerwowymi drgawkami, jak gdyby wyczuwajÄ
c stresy gnÄbiÄ
ce towarzysza podróşy. Później teĹź siÄ uspokajaĹ i ĹniĹ o maleĹkich ciepĹych ciaĹkach, o strumieniach gorÄ
cej krwi, o kojÄ
cym wpĹywie przebywania miÄdzy przedstawicielami wĹasnego gatunku, o tym, Ĺźe kiedyĹ jego sny siÄ na pewno speĹniÄ
. Bo dziÄki jakiemuĹ szĂłstemu zmysĹowi wiedziaĹ, Ĺźe albo wyjdÄ
z kapsuĹy razem, albo nie wyjdÄ
z niej nigdy. Ta ostatnia moĹźliwoĹÄ bynajmniej nie zakĹĂłcaĹa mu odpoczynku. Mniejszy osobnik byĹ o wiele cierpliwszy niĹź jego towarzysz i bardziej realistycznie oceniaĹ swojÄ
pozycjÄ w kosmosie. ZadowalaĹ siÄ wiÄc snem i oczekiwaniem, wiedzÄ
c, Ĺźe jeĹli w ogĂłle odzyska ĹwiadomoĹÄ, znĂłw bÄdzie mĂłgĹ polowaÄ i zabijaÄ. Tymczasem zaĹ odpoczywaĹ. Czas mija. Groza - nie. W nieskoĹczonoĹci, ktĂłrÄ
zwÄ
kosmosem, sĹoĹca sÄ
ledwie ziarenkami piasku, a biaĹy karzeĹ to twĂłr godny tylko pobieĹźnej uwagi. Niewielki statek kosmiczny, jak na przykĹad prom ratunkowy z Nostromo, jest niemal zbyt maĹy, by istnieÄ w takiej pustce. DryfowaĹ przez bezkresne otchĹanie niczym elektron uwolniony ze swej atomowej orbity. Jednak nawet uwolniony elektron moĹźe zwrĂłciÄ na siebie uwagÄ pod warunkiem, Ĺźe natknie siÄ na niego ktoĹ dysponujÄ
cy odpowiednimi detektorami. I zdarzyĹo siÄ tak, Ĺźe prom ratunkowy zdryfowaĹ w pobliĹźe znajomej gwiazdy. Ale zauwaĹźono go tylko i wyĹÄ
cznie dziÄki Ĺutowi szczÄĹcia. PrzelatywaĹ bowiem niedaleko innego statku; w przestrzeni kosmicznej "niedaleko" to kaĹźda odlegĹoĹÄ mniejsza niĹź rok Ĺwietlny. PrzelatywaĹ wiÄc w pobliĹźu innego statku i znalazĹ siÄ na granicy zasiÄgu jego skanerĂłw, na samym progu rozdzielczoĹci pokĹadowych monitorĂłw. NiektĂłrzy sugerowali, Ĺźeby owÄ
maleĹkÄ
, pulsujÄ
cÄ
na ekranach kropeczkÄ zlekcewaĹźyÄ. Jest za maĹa jak na statek kosmiczny, utrzymywali, i w ogĂłle nie powinno jej tam byÄ. No i statki kosmiczne odpowiadajÄ
na zapytania, a obiekt milczaĹ jak zaklÄty. Najpewniej w grÄ wchodziĹ jakiĹ zbĹÄ
kany asteroid, odprysk Ĺźelazoniklowy, ktĂłry wybraĹ siÄ na krajoznawczÄ
przejaĹźdĹźkÄ po wszechĹwiecie. Bowiem gdyby to byĹ statek, na pewno robiĹby przynajmniej jedno: nadawaĹ ciÄ
gĹy sygnaĹ ostrzegawczy, i nadawaĹby go do wszystkich i do wszystkiego, co znalazĹoby siÄ w zasiÄgu jego radiostacji. Ale nasz kapitan byĹ czĹowiekiem ciekawskim. Niewielka odchyĹka kursu da im szansÄ zbadania milczÄ
cego wÄdrowca, a sprytnie zakamuflowany wpis w ksiÄgi rozliczeniowe statku na pewno umotywuje dodatkowe koszta, o ktĂłre spyta armator. Gdy zbliĹźyli siÄ do tajemniczego obiektu, osÄ
d i decyzja kapitana znalazĹy peĹne potwierdzenie: oto mieli przed sobÄ
prom ratowniczy z jakiegoĹ statku. Prom wciÄ
Ĺź nie dawaĹ znaku Ĺźycia, nie odpowiadaĹ na grzeczne zapytania; nawet ĹwiatĹa pozycyjne miaĹ wygaszone. Ale nie, nie byĹ caĹkowicie martwÄ
skorupÄ
. Niczym organizm naraĹźony na przenikliwe zimno wykorzystywaĹ resztki energii, by chroniÄ w swym wnÄtrzu coĹ niezmiernie drogocennego. Kapitan wybraĹ trzech ludzi, ktĂłrzy mieli wejĹÄ na pokĹad zbĹÄ
kanego wÄdrowca. Ĺagodnie, jak orzeĹ muskajÄ
cy w locie zgubione piĂłrko, wiÄkszy statek przybiĹ do burty Narcissusa. Metal dotknÄ
Ĺ metalu. Uruchomiono wieloszczÄkowe chwytaki. OdgĹosy manewru cumowania niosĹy siÄ echem we wnÄtrzu obu statkĂłw. NaĹoĹźywszy ciÄĹźkie skafandry ciĹnieniowe, trzech zwiadowcĂłw weszĹo do Ĺluzy. Mieli z sobÄ
przenoĹne reflektory oraz niezbÄdny sprzÄt. PoniewaĹź tlen jest zbyt cenny, by oddawaÄ go próşni, cierpliwie czekali, aĹź wchĹonÄ
go urzÄ
dzenia klimatyzacyjne statku. Później rozsunÄli zewnÄtrzne drzwi. Pierwsze wraĹźenia, jakie odnieĹli patrzÄ
c na prom z bliska, przyniosĹy rozczarowanie: przez iluminator w luku wejĹciowym nie dostrzegli Ĺźadnych ĹwiateĹ, nie zauwaĹźyli teĹź najmniejszych oznak Ĺźycia. Manipulowali chwilÄ przyciskami na burcie promu, ale luk ani drgnÄ
Ĺ - zaklinowano go na dobre od wewnÄ
trz. Sprawdziwszy, Ĺźe w kabinie nie ma powietrza, uruchomili automatyczny spawacz. W ciemnoĹci rozbĹysĹy dwie jaskrawe smugi pĹomienia, uderzyĹy w metal z obu stron luku i obrysowawszy go spotykaĹy siÄ na dole bariery. DwĂłch zwiadowcĂłw przytrzymaĹo trzeciego, ktĂłry kopnÄ
Ĺ nogÄ
w metalowÄ
pĹytkÄ i odrzuciĹ jÄ
na bok. Droga na pokĹad staĹa otworem. We wnÄtrzu promu byĹo ciemno i cicho jak w grobie. Na podĹodze wiĹ siÄ kawaĹek liny cumowniczej. Jej urwany i nadpalony koniec spoczywaĹ tuĹź przy luku. Nieco dalej, obok kabiny sterowniczej, dostrzegli nikĹe ĹwiatĹo. Ruszyli w tamtÄ
stronÄ. W gĹÄbi, spod kopuĹy pojemnika hibernacyjnego, biĹa mglistoczerwona poĹwiata. Pojemnik hibernacyjny... Dobrze znali ten ksztaĹt. Nim podeszli bliĹźej, wymienili miÄdzy sobÄ
szybkie spojrzenia. DwĂłch z nich pochyliĹo siÄ nad grubym szkĹem przezroczystego sarkofagu. Trzeci zostaĹ z tyĹu. StudiowaĹ wskaĹşniki i gĹoĹno mamrotaĹ: - CiĹnienie wewnÄtrzne w normie. ZakĹadajÄ
c, Ĺźe kadĹub i oprzyrzÄ
dowanie sÄ
nienaruszone... Na pierwszy rzut oka wszystko dziaĹa. Aparatura jest po prostu wyĹÄ
czona. KtoĹ chciaĹ zaoszczÄdziÄ jak najwiÄcej energii... CiĹnienie w kapsule hibernacyjnej stabilne. PrÄ
d wciÄ
Ĺź pĹynie, ale gĹowÄ dajÄ, Ĺźe akumulatory niedĹugo by zdechĹy. SpĂłjrzcie tylko na wskaĹşniki. Ledwo siÄ tlÄ
. WidzieliĹcie kiedy hibernator tego typu? - Pochodzi z koĹca lat dwudziestych... - Zwiadowca oparĹ siÄ o szkĹo kapsuĹy i wymamrotaĹ do wewnÄtrznego mikrofonu: - NiezĹÄ
kobitkÄ tu mamy... - NiezĹÄ
kobitkÄ, cholera... - burknÄ
Ĺ jego towarzysz, chyba nieco rozczarowany. - Wszystkie diody ĹwiecÄ
na zielono, a to znaczy, Ĺźe ona Ĺźyje, nie? PremiÄ za odzyskanie utraconego mienia szlag trafiĹ. Nagle jeden ze zwiadowcĂłw, wyraĹşnie zdziwiony, uniĂłsĹ rÄkÄ. - Hej! CoĹ tam koĹo niej leĹźy! To nie czĹowiek. I chyba teĹź Ĺźyje. Nie widzÄ za dobrze, jest czÄĹciowo przykryte wĹosami kobiety... JakieĹ takie rudawe...
[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhot-wife.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobry przykĹad - poĹowa kazania. Adalberg I ty, Brutusie, przeciwko mnie?! (Et tu, Brute, contra me?! ) Cezar (Caius Iulius Caesar, ok. 101 - 44 p. n. e) Do polowania na pchĹy i mÄĹźa nie trzeba mieÄ karty myĹliwskiej. Zygmunt Fijas W ciepĹym klimacie najĹatwiej wyrastajÄ
zimni dranie. Gdybym tylko wiedziaĹ, powinienem byĹ zostaÄ zegarmistrzem. - Albert Einstein (1879-1955) komentujÄ
c swojÄ
rolÄ w skonstruowaniu bomby atomowej
|
|