[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ALEKSANDER FREDRO – ŚLUBY PANIEŃSKIE, CZYLI MAGNETYZM SERCA Treść utworu: + Akt I - scena I: bierze w niej udział Jan. Jan czekał pod na powrót panicza Gustawa, który miał pojawić się o trzeciej w nocy. Słońce już wschodziło, a jego jeszcze nie było: „«Czekaj mnie, nie śpij, powrócę o trzeciej» - / Piękna mi trzecia! Słońce jak w dzień świeci”. Lokaj podejrzewał, że młodzieniec oddawał się gdzieś hazardowi: „A mój pan drogi gnie sobie parole / Albo z butelką…albo… No! Już milczeć wolę”. - scena II: biorą w niej udział Jan i Radost. Do czekającego pod drzwiami Jana podszedł Radost pytając, czy Gustaw (jego bratanek) jeszcze śpi. Usłyszał: „Jak zabity, panie”. Gdy chciał na własne oczy sprawdzić, Jan zastąpił mu drogę mówiąc, by nie budził panicza, ponieważ całą noc męczyła go migrena i zasnął dopiero nad ranem. Gdy jednak Radost zamierzał uchylić drzwi, wówczas lokaj wyznał prawdę: panicz pojechał wczoraj do Lublina. Teraz Jan stał pod drzwiami, pilnując, by otworzyć okno w momencie, gdy pojawi się Gustaw. Panicz miał przemknąć niezauważony. Radost, usłyszawszy te słowa, bardzo się wzburzył – jego bratanek wymknął się z zapewniła, że nie zrealizuje życzenia matki, ponieważ jeszcze nie zamierza wychodzić za mąż (nie przyznała się do złożenia ślubów). Gdy zapewnienia o miłości, czułe spojrzenie, a nawet przybliżanie swej twarzy do twarzy dziewczyny nie pomogły, Gustaw zapytał, co może zrobić, by zyskać jej względy. Oto, co usłyszał: „Milczeć”. Wzburzony zaczął prosić, by wyjawiła mu powód swego wstrętu do jego osoby. Bezsilny wobec obojętności panny, zdobył się na jeszcze jedną prośbę: „Lecz nie gardź moim, mnie chlubnym zamiarem, / A wszelkich starań, wszelkich sił dołożę, / Których być zdolną szczera miłość może, / Abym to zyskał, czego dziś nie mogę; / Lecz wskaż, Anielo, wskaż zbawienną drogę!...”, po czym klęknął i zaczął ją błagać: „Patrz, u nóg twoich błagam twej - litości!”. Aniela opuściła pokój, a do zdziwionego tym postępowaniem kawalera dołączyła Klara. - scena VI: biorą w niej udział Gustaw i Klara. Dziewczyna na powitanie zaczęła szydzić z nadal klęczącego pozy Gustawa: „A to co znaczy? czy dziękczynne modły, / Czy też pokuta za śmiałe nadzieje?”, lecz on racjonalnie się wytłumaczył: „Bystre domysły tą razą zawiodły, / Sprzykrzyło mi się ciągle chodzić, siedzieć, / I kląkłem”. W pewnym momencie roześmiała się, czym wprawiła słuchacza w osłupienie. Obrzuciła go tysiącem obelg, używając takich epitetów, jak próżny, zły, dumny, zakochany w sobie. Zrobiła to mimo tego, iż wyznał jej tajemnicę o miłości do Anieli (mając nadzieję na wstawiennictwo u ukochanej). - scena VII: bierze w niej udział Gustaw. Zdziwiony zuchwałym postępowaniem Klary Gustaw stał w milczeniu, by po krótkiej chwili powiedzieć: „Hm, hm, hm! czy tak, tak?... Że kocham szczerze, / Idę otwarcie, otwartości wierzę”, po czym poprzysiągł zemstę dziewczynie: „(…) Hola, jaszczureczko! / Ostry rozumek, ostre twe słóweczko, / Ale mnie w parę z Albinem nie poda. / Uczysz mnie zwodzić? Chcesz wybiegów? – zgoda”. Postanowił opowiedzieć Anieli rzewną historię, by zyskać jej litość i przeciągnąć na swą stronę. Na milczących rozmyślaniach zastał go Albin. - scena VIII: biorą w niej udział Gustaw i Albin. Widząc mężczyznę, Gustaw krzyknął: „Otóż to, to jest przyczyna, / To powód wszystkiego złego! / Chodzi, łazi cień Albina, / Płacze diabli wiedzą czego! / Pięćdziesiąt lat jęczy, szlocha / Pięćdziesiąt lat wzdycha, kocha; / Teraz każda myśleć będzie, / Że to tak się miłość przędzie (…)”. Zaczął udzielać zdziwionemu Albinowi rad, namawiając, by nie okazywał Klarze tak bardzo swego sentymentalnego uwielbienia: „Nie kochaj ją tak poddanie, / A wzajemną ci się stanie!”, nie pozwalał jej sobą rządzić, nie nudził jej płaczem i żałobą, a dopiero wówczas osiągnie swój cel. Gdy zostawił kawalera samego, ten ponownie zaczął się nad sobą użalać, wyrzucając, że Gustaw go nie lubi: „I jemu teraz szkodzę! Odszedł w srogim gniewie. / Gdzież mam wylać łzy moje, gdzie podzieć westchnienie?”. - scena IX: biorą w niej udział Albin i Klara. Po pojawieniu się Klary, miedzy parą zaczęła się rozmowa, w trakcie której Albin poetyckimi sformułowaniami chciał wydobyć od panny cień nadziei na wzajemność z jej strony: „Nigdyż, Klaro, nie przyjdzie chwila wypłakana, / Kiedy balsam otrzyma sroga serca rana?”. Mimo, iż nieustannie wyznawał jej swe uczucia, ona traktowała go obojętnie, a nawet z pogardą w głosie. Wytykała mu jego poddańczy charakter. Gdy zaczął biec za kłębkiem wełny, który wypadł z jej koszyka, zauważyła: „Daj to, Boże. / Żeby raz jeden wypadł kłębek z dłoni, / A waćpan za nim nie byłeś w pogoni... / Żeby raz chustka padła ze stolika, / A waćpan za nią nie leżał na ziemi... / Żebym raz chciała nożyczek, nożyka, / Waćpan nie szukał, nie latał za niemi... / Żebym raz mogła jeden kichnąć skrycie, / Nie słysząc wróżby na stoletnie życie! / Nie - to prawdziwie już nie do zniesienia!”. Albin nie widział w tym nic złego i dziwnego. Spełnianie wszystkich zachcianek panny traktował jako wyznania miłości. Gdy wspomniał Klarze o radach Gustawa, by nie dawał jej sobą rządzić, ona skrytykowała ten pomysł. Dopiero gdy Albin opuścił pokój – na jej rozkaz – wyszeptała rzewnie i tęsknie: „Gadaj - gada; milcz - milczy; idź - idzie; stój - stoi... / A niechże się sprzeciwi, niech się Boga boi! / Bo ta uległość mimo woli, zdania / I nienawidzić, i kochać go wzbrania”. + Akt III - scena I: biorą w niej udział Aniela i Gustaw. Gustaw prosił Anielę, by wysłuchała jego słów, lecz ona zaczęła czynić wymówki, że już wystarczająco była do tego zmuszana. Zgodziła się jednak, ponieważ musiała być posłuszna pani Dobrójskiej. Niedoszły mąż opowiedział zdziwionej pannie o swym gorącym uczuciu, lecz nie do niej. Musiał się dotąd starać o jej rękę, ponieważ chciał wypełnić prośby stryja: „Stryj, (...)Żądał na koniec nagrody ode mnie. / Lecz jakiej, przebóg! - Prośby, łzy, błagania / Co tylko serce do litości skłania, / Wszystkiegom użył, wszystko nadaremnie; / I w końcu przyrzec stryjowi musiałem / Wszelkim staraniem zyskać rękę twoję”. Wyznał Anieli, że gdy ją poznał, był już zakochany, co było powodem jego niewłaściwego zachowania przy przeprosinach (gdy zasnął, nim zdążył przeprosić). Gdy panna poradziła, by wyznał stryjowi prawdę o swych uczuciach, on uprzedził tę radę zapewnieniem, iż czynił to niejednokrotnie. Zawsze wtedy słyszał nieznoszące sprzeciwu rozkazy Radosta. W dalszej opowieści Gustaw spersonifikował postać rzekomej oblubienicy, dając jej imię… Aniela! („Imię stosowne jedno macie obie, / Którego odgłos, bijąc w serce moje, / Budzi swym dźwiękiem lube niepokoje. / Stąd jakiś pociąg zaraz w pierwszej dobie, / Jakby ku siostrze, uczułem ku tobie”). Winą za nieszczęśliwą miłość obarczył pewne wydarzenie, a mianowicie pojedynek Radosta z ojcem ukochanej. Słowami wypowiadanymi z przejęciem charakterystycznym dla zakochanego, Gustaw doprowadził swą słuchaczkę prawie do płaczu. Gdy usłyszała, że chciał się nawet zabić z miłości, krzyknęła ze strachem: „Panie Gustawie!... co to jest?... O, Boże! / Zabić się, zabić!... to bardzo nieładnie / To grzech, wielki grzech; kto w niego popadnie, / Na tamtym świecie wiecznie cierpieć może”. Młodzieniec wtedy, przyrzekł nie myśleć więcej o zakończeniu życia i wymógł na niej obietnicę pomocy: „Wstaw się do matki...(…)Niech mi przebaczy. (…) Proś! (…)Matka uproszona... (…)Stryja przebłaga”, ona zaś zapewniła...
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhot-wife.htw.pl
|